Jak kupować mniej

Jak mniej kupować by Kornelia Orwat

Jak kupować mniej? To proste: Wystarczy nie mieć pieniędzy, czasu i dzieci.

Ale żarty na bok, czyli nieco dalej. Zacznę po ludzku, ładnie, jak normalna blogerka.

Otóż ostatnio przylgnął do mnie temat minimalizmu i prostego życia.

Znów. Wraca jak bumerang i tli się gdzieś w zakamarkach świadomości. Czasem o nim zapominam, dla głupiej rozrywki przechadzam się po sklepach z fajnymi książkami, kosmetykami czy gadżetami do domu, wodzę się na pokuszenie – nawet skutecznie, a potem dla odmiany rzucam się w szał odgracania, porządkowania i oczyszczania przestrzeni mieszkalnejżyciowej.

Jedno pozostaje niezmienne: staram się kupować mniej.

Tylko jak w tym wytrwać? Szczególnie teraz, kiedy zaczął się nowy rok szkolny, więc trzeba… kupować!

Tak. Trzeba kupić nową wyprawkę do szkoły, nowe ubrania, buty, zapisać na zajęcia, kupić bilety miesięczne… Wydaje się, że z początkiem września, a może już i końcem sierpnia, czujemy się (wybaczcie uogólnienie) w obowiązku (z przyzwyczajenia? z reklam?) kupować dzieciom różne rzeczy – i to nie tylko te niezbędne.

No i wiem, wiem – nie dalej jak tydzień temu namawiałam Was na zajęcia na Preply, w banerze u góry strony informuję o kuponie rabatowym na Magazyn Kreda, w innych tekstach polecam książki i planszówki… Więc kiedy mówię, że chcę Was dzisiaj poinstruować, jak mniej kupować, zaczyna niechybnie zalatywać hipokryzją, ale…

Po pierwsze wiem, że na JAKIEŚ zajęcia trzeba dzieci zapisać, a językowe – jeśli jesteśmy w edukacji domowej i nie żyjemy w rodzinie dwujęzycznej – są na pewnym etapie koniecznością (stąd moje polecanie Preply). Po drugie wiem też, że my, mamy w edukacji domowej – szczególnie na niektórych etapach naszego w niej, tej edukacji domowej życia – bardzo, ale to bardzo potrzebujemy WSPARCIA (stąd moje polecanie Magazynu KREDA).

Ale miałam pisać o tym, jak kupować mniej.

Zacznę – jak radzą mądrzy ludzie – od „DLACZEGO?”.

No cóż. Na to pytanie musicie sobie, drodzy czytelnicy, odpowiedzieć sami.

Dlaczego chcesz kupować mniej?

Jeśli nie wiesz dlaczego, nie musisz czytać dalej, chyba, żeś ciekawa/ciekaw, dlaczego ja chcę kupować mniej.

A mianowicie chcę kupować mniej dlatego, że:

  • Nie po to odgracam mieszkanie, żeby je znów zagracić. (A dlaczego odgracam? Żeby wiedzieć CO i GDZIE mamy, a także żeby łatwiej nam było utrzymać czystość i porządek).
  • Chcę oszczędzać pieniądze i czas. (Pieniądze i czas przeznaczone na niepotrzebne zakupy i na obsługiwanie tego, co kupiłam).
  • Nie chcę napędzać produkcji wszelkiego rodzaju badziewia i handlu nim.
  • Nie chcę napędzać biznesu opartego na kreowaniu potrzeb i handlu produktami i usługami mającymi na celu ich zaspokojenie. (Tak zwane „kreowanie potrzeb” to w ogóle ciekawy temat wart przemyślenia).
  • Chcę mieć mniej, ale lepiej i bardziej świadomie. (Gdy mam mniej, to WIEM co mam, mam to, czego potrzebuję i lubię najbardziej, a w związku z tym – NAPRAWDĘ z tego korzystam).

Oto dlaczego chcę kupować mniej.

I w sumie, skoro – jak widać – jestem nieźle zmotywowana, powinnam PO PROSTU PRZESTAĆ kupować rzeczy niepotrzebne. Być twarda jak głaz, nieczuła na wszelkie pokusy, reklamy, przekazy podprogowe i influenserskie i dzieciowe i już. Nie kupować. Koniec. Kropka.

A raczej kupować, ale tylko to, po co przyszłam! Co sobie wcześniej zaplanowałam. Na co postanowiłam przeznaczyć konkretną sumę.

No ale nie bez powodu pochylam się tutaj nad kwestią, jak kupować mniej.

Bo z tym niekupowaniem nie jest tak łatwo. Szczególnie jak się jest mną, czyli sroką, która kocha wszystko co „błyszczy” i która dla rozrywki lubi pochodzić po sklepach, a nawet kupić jakiś ładny koszyk do szafki łazienkowej albo kolejny notes, dzięki któremu nareszcie będzie lepiej (i piękniej) zorganizowana.

I jak tak sobie nad tym ostatnio rozmyślałam, że jestem tą sroką i w ogóle, to wpadłam na genialną w swej prostocie myśl.

Otóż przyszło mi do głowy (te sroki to jednak bystre ptaki!), że aby kupować mniej, wystarczy:

  1. nie mieć pieniędzy
  2. nie mieć czasu
  3. nie mieć dzieci.

No cóż. Jeśli szukacie prawdziwych, na serio pisanych porad na to, jak kupować mniej, to jestem pewna, że Internet jest ich pełen.*


* Sama pisałam o tym sporo w mojej Odśmiecowni – o kupowaniu z drugiej ręki, o używaniu na maksa tego, co już mamy, zamiast kupować nowe, o pożyczaniu… Zajrzyjcie sobie, link jest w menu, zakładka „blog”.


Dlatego nie będę wozić drzewa do lasu i trochę się powygłupiam, rozgryzając praktyczne zastosowanie tej mojej „genialnej w swej prostocie myśli”, że aby kupować mniej, wystarczy nie mieć pieniędzy, czasu ani dzieci.

(Aha – to o dzieciach w rozgryzaniu pomijamy. Pośmaliśmy się, pożartowaliśmy, a dzieci jak mieliśmy, tak mamy, i dobrze).

Zobaczmy zatem, co z tym czasem i pieniędzmi.

1. Nie mieć pieniędzy, żeby kupować mniej.

No dobra, ale przecież chcemy mieć pieniądze! Przecież po to chcemy kupować mniej (niepotrzebnych rzeczy), żeby mieć więcej pieniędzy (na te potrzebne).

A gdyby tak powtarzać sobie jak mantrę następujące zdania?

Nie mam pieniędzy na TO, bo chcę/potrzebuję/będę potrzebować na TAMTO.

Nie mam pieniędzy na TO, bo jeszcze nie wykorzystałam na maksa TAMTEGO.

A gdyby tak mieć (przy sobie) pieniądze tylko wtedy, kiedy naprawdę ich potrzebujemy, i tylko tyle, ile potrzebujemy?

A gdyby tak czasami zapomnieć portfela? Szczególnie jeśli NIE wybieramy się na zakupy.

A gdyby tak zamiast płacić kartą kredytową, BLIKiem, telefonem, PayPal-em, GooglePay-em i innymi „Pay-ami” i wynalazkami, płacić po prostu gotówką, przelewem albo kartą podpiętą do konta typu „portfel” (w którym jest tylko tyle, ile zdecydujemy, że ma być)?

Mówicie, że te wszystkie „Pay-e” i wynalazki ułatwiają życie? Nie wiem, czy ułatwiają życie. Na pewno ułatwiają kupowanie. A nam chodzi przecież o UTRUDNIANIE kupowania!

Tak. Powtórzmy to sobie: Chodzi nam o utrudnianie sobie kupowania. Tego nieplanowanego, nieprzemyślanego, impulsywnego, kompulsywnego. Niepotrzebnego. Nadmiernego. Szybkiego, bo o to właśnie chodzi twórcom tych wszystkich ułatwień: żeby było łatwo i szybko. „PayPo”! Kup, kup! Zapłacisz później!

Sprzedawcy i lichwiarze nam ułatwiają, ale dla swojego, a nie naszego dobra. Nie bądźmy naiwni.

Oj, zrobiło się poważnie, a miałam się wygłupiać. Granica między śmiechem a płaczem bywa cienka. Lecimy więc dalej.

2. Aby kupować mniej, wystarczy nie mieć czasu.

Wszyscy chcemy mieć czas. Dużo czasu. Czas to pieniądz, mówią. O! Właśnie! A co, jeśli przeznaczamy go na wydawanie pieniędzy?

Bingo! Tracimy pieniądze i czas!

A gdyby tak nie mieć czasu na buszowanie po Internecie, oglądanie reklam, chodzenie po sklepach?

A gdyby tak przeznaczyć go na COŚ INNEGO?

Na pracę, hobby, sport, czytanie książek, na zabawę z dziećmi, na planszówki, na spacery, na gimnastykę, na rozmowy z bliskimi, na zajmowanie się domem czy ogrodem. Oczywiście na niezbędne zakupy też. (Niezbędne zakupy to takie, które robimy z listą**).


** A najlepiej z czterema listami: 1) stałe zakupy spożywcze, 2) stałe zakupy gospodarcze, higieniczne itp., 3) sezonowe zakupy ubraniowe i buty, 4) edukacja, rozwój, kultura i okazje specjalne. Listy są po to, żebyśmy nie kupowali impulsywnie. Lista zrobiona, zapisana, to przeważnie lista przemyślana.


Zachęcam Was (i siebie też), żebyśmy nasz czas poświęcali na używanie tego, co mamy i na cieszenie się tym, co już mamy, zamiast na wyszukiwanie i wymyślanie, czego jeszcze potrzebujemy i musimy sobie (do)kupić.

Co powiecie na kolejne zdania do powtarzania jak mantrę?

Nie mam czasu na kupowanie nowych rzeczy, bo chcę go przeznaczyć na korzystanie z tych, które już mam.

Nie mam czasu na kupowanie nowych rzeczy, bo chcę go przeznaczyć na to, co kocham.

A teraz poświecę przykładem.

I oznajmię, że ostatnio zrobiłam dwa istotne kroki w kierunku oszczędzania czasu i ograniczania pokus zakupowych, a także tak zwanego FOMO (Fear Of Missing Out). Mianowicie prawie w ogóle przestałam korzystać z mediów społecznościowych i wypisałam się z prawie wszystkich (a trochę się ich nazbierało) newsletterów. Obie rzeczy były dla mnie tym, czym dla niektórych osób nadal jest telewizja, jeśli chodzi o przekaz marketingowy i pożeranie czasu.

Zabrałam się też za solidne – metodyczne, małymi krokami, po kolei, po jednym – przerabianie kursów online, jakie kiedyś kupiłam i nie dokończyłam.

Postanowiłam też, że nie kupię sobie żadnej nowej książki, dopóki nie przeczytam (albo wyrzucę, jeśli okażą się gniotami) wszystkich tych, które już mam.

Kolejne kroki, jakie zamierzam podjąć, to omijanie szerokim łukiem wspomnianych na początku sklepów z fajnymi rzeczami i zapominanie portfela albo karty płatniczej (bo gotówki i tak nigdy nie mam), jeśli NIE idę na zakupy.***


*** Tak to już jest, że gdy mieszka się w dużym mieście, to każde wyjście, nawet „niezakupowe”, grozi zahaczeniem o sklep, kiosk, kawiarnię, cukiernię i tym podobne kuszące przybytki konsumpcji.


A teraz wisienka na torcie. Uwaga, nie spadnijcie z krzeseł! – zamierzam własnoręczne namalować i powiesić sobie nad biurkiem obrazek z napisem:

Nie pragnę niczego, co nie jest konieczne.


Komentarze nadal (od wpisu na temat social mediów, z 30 maja 2022 roku), są wyłączone. Jeśli chcesz, możesz do mnie napisać na adres kontakt@korneliaorwat.pl

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża i mama trójki nastolatków: absolwenta liceum, licealisty i siódmoklasistki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię pisać (nie tylko bloga), spacerować, robić na drutach i szydełkować. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze. Jestem autorką dwóch książek o edukacji domowej: „Droga w nieznane? Edukacja domowa dla początkujących” i „Edukacja domowa niejedno ma imię. Mentorzy edukacji”.

3 komentarze

Możliwość komentowania została wyłączona.