Drodzy Czytelnicy. Niestety, doszło z mojej strony do haniebnej zdrady!
Zdradziłam pisanie na rzecz drutów! Macham tymi drutami i macham, i czytam, i oglądam, i słucham o robieniu na drutach, i nie mogę się doczekać, kiedy zrobię coś nowego z tej wielkiej góry wełen i bawełen, jakich sobie kiedyś nakupowałam.
A najgorsze jest to, że w ogóle nie chce mi się pisać bloga.
[smutna, nastrojowa muzyka]
[przebitka na stos wełen]
[chwila ciszy]
Ale wróćmy do tych wełen.
Właśnie od nich się zaczęło. Bo rzeczywiście, nakupiłam ich sobie już jakieś z pięć wiosen temu, ale jakoś nie bardzo mi szło ich zużywanie. To znaczy robiłam co nieco na szydełku, ale przyznam, że na szydełku najlepiej mi się robiło z bawełny, zaś rzeczy z wełny, które wydziergałam na szydełku, niekoniecznie mi się podobały.
No więc to szydełko zamieniłam na druty. I pomimo początkowych trudności pokochałam druty! Tkanina robiona na drutach jest delikatniejsza i lepiej się układa. Wydaje mi się, że druty dają też więcej możliwości. Owszem, szydełko jest fajne do robienia różnych gadżetów do domu, siatek na zakupy, letnich bluzek i kapelusików, ale dzianina drutowa to jest to! Jest – rzekłabym – bardziej elegancka, nawet jeśli mówimy o zgrzebnym, prostym wełnianym swetrze.
Nie będę Was zanudzać, bo mogłabym tak jeszcze długo, powiem tylko, że i szydełkowanie, i robienie na drutach (słowo dzierganie jakoś mi się nie podoba) jest świetnym hobby dla mam w edukacji domowej (i dla ojców zresztą też!).
Między innymi dlatego, że pozwala na dzielenie uwagi między robótkę a dziecko, które akurat chce, żeby mama była obok i słuchała, zerkała, pomagała… Można mieć ręce zajęte tworzeniem, a jednocześnie być tu i teraz dla dziecka. I to jest fajne. I tym się różni od pisania.
A co do mojego stosu wełen…
Postanowiłam je, te wełny i bawełny, wreszcie wykorzystać, zanim mole się do nich dobiorą, i zdecydowałam, że zrobię bawełniany koc. Bo bawełnianych motków mam chyba ze dwa kilo. Ten koc zaczęłam już w październiku, i w sumie na nim się z drutami rozhulałam. Spodobało mi się drutowanie.
A w styczniu wlazłam na Instagram (mam tam Zawijasne robótkowe konto) i dołączyłam (tak, tak!) do wyzwania #bingonadrutach23. A żeby było śmieszniej, zamiast zabrać się za robienie z wełny, zaczęłam od czapek i komina z akrylu, a to dlatego, że klient nasz pan, nawet gdy jest nim siostra rodzona, a nawet tym bardziej. Siostra bowiem miała ode mnie prezent, komin wyszydełkowany parę lat temu, z akrylu właśnie, i bardzo się z nim polubiła, i chciała drugi.
No więc wyszło szydło (a raczej druty) z worka, to znaczy worek z czapkami się rozwiązał, bo po kominie zrobiłam do niego czapkę, a potem drugą, dla koleżanki, a potem następną i tak dalej.
A wełny leżą. I już-już, lada moment się za nie zabiorę.
Tymczasem lecę zrobić kolejny wpis, do którego zrzucę wszystkie tegoroczne wpisy z Instagrama, z konta Zawijasne.
Przyznam, że jako pamiętnik początkującej dziewiarki Instagram sprawdza się znakomicie. Jednak na wszelki wypadek chcę mieć te wpisy również tutaj, bo po pierwsze łaska fejsbukowo-instagramowa na pstrym koniu jeździ, a po drugie nie wszyscy moi czytelnicy mają na tych fejsbuko-instagramach konta.
Pytasz, po co mi pamiętnik początkującej dziewiarki, w dodatku publiczny, w dodatku w soszjalach?
Eeee… Też sobie to pytanie zadałam. Odpowiedź brzmi: Bo tak.
Bo to jest fajne. Bo będę miała pamiątkę. Bo mi się kiedyś przyda. Bo komuś się też może przydać.
I wiecie co? Wciąż jestem na nie, jeśli chodzi o social media. Ale – jak napisałam wyżej – jeśli chodzi o rękodzieło, to Instagram (i pewnie też Pinterest) jest bardzo dobrym narzędziem do rozwijania się w tej dziedzinie. Trzeba tylko uważać, by samemu nie stać się narzędziem. By bilans zysków i strat był na korzyść tych pierwszych.
Ech, znów banały wypisuję.
I jak tu się nie zniechęcić do pisania?
Pa!
PS Jeśli chcecie, tak jak ja, mieć fajne hobby robótkowe i nie wiecie, jak i gdzie się nauczyć, to polecam Iwonę Eriksson i jej blog Drutoterapia oraz kursy na YT albo takie prosto na mejla (Iwona ma też swoją markę designerską by Iwona). Polecam też blog i podcast Kamili Wojciechowskiej Otulove. A jak wpiszecie w wyszukiwarkę frazę blogi o robieniu na drutach to… trzymajcie się mocno, bo tyle tego jest!
Jeden komentarz
Możliwość komentowania została wyłączona.