Jak być optymistą a nie zrzędą, czyli listy do dzieci

Wyznam Wam, że miewam obsesje na punkcie różnych dziwnych spraw.

Zafiksowuję się na przykład na tym, żeby nauczyć dzieci ścielić łóżka. Albo brudne ubrania wrzucać do kosza na pranie zamiast gromadzić je w nogach łóżka. Albo buty przy wejściu ustawiać na przeznaczonej do tego półce zamiast na środku przedpokoju. Albo książki kłaść na półkach zamiast na podłodze.

Przyznacie że dziwne, prawda?

Ale mówiąc poważnie. Pilnowanie tego wszystkiego codziennie przez ileś lat, polegające na upominaniu trojga dzieci, które zdają się być uzdolnione we wszystkich możliwych dziedzinach oprócz tej zwanej sprzątaniem po sobie, sprawia, że naprawdę mam wrażenie obsesji.

Do tego dochodzą różne inne sprawy, w których ich upominam, napominam, przypominam… jednym słowem – GDERAM.

I w końcu pewnego dnia dziecię mówi mi: – „Mamo! Bo Ty ciągle na mnie narzekasz i wciąż jesteś ze mnie niezadowolona!”

Wtedy zbieram szczękę z podłogi, myślę, myślę i odpowiadam: – „Rzeczywiście, nie doceniam Cię. Masz rację. Ale tyle jest tych drobiazgów, których próbuję Cię z różnym skutkiem nauczyć, że przysłaniają mi one sprawy ważniejsze, w których powinnam Cię docenić. Muszę nad tym popracować.”

Bo rzeczywiście, pomyślałam – jaki komunikat otrzymuje od mnie moje dziecię?

Mówię: „- Nie sprzątnąłeś brudnych ciuchów, nie umyłeś zębów, nie pozbierałeś książek z podłogi, znów nie zrobiłeś tego czy tamtego, znów mnie nie słuchasz. Mam tego dość!”

A dziecko słyszy: „- Jesteś brudas, bałaganiarz i w ogóle Cię nie lubię, bo wkurza mnie że nie robisz tego co Ci każę!”

Ratunku! Dlaczego jestem tak nieudolna! Przecież chcę ich wychować na ludzi!

Jasne… dobrymi chęciami piekło wybrukowano. Na szczęście po rachunku sumienia robi się postanowienie poprawy, więc postanowiłam i poprawiłam się.

Kilka dni po tej rozmowie napisałam do dzieci listy. Wiem, że listy to sprawa intymna, ale zacytuję Wam jeden z nich w formie nieco zmienionej:

Warszawa, 26 lutego 2016 roku

Rodzynku,

Dziękuję Ci bardzo za dzisiejszą pomoc. Za to, że:

1. Posegregowałeś pranie
2. Wyjąłeś „zmywarkę”
3. Pomogłeś mi robić łazanki
4. Przewróciłeś racuszka
5. Poszedłeś sam na zapasy
6. Sam ćwiczyłeś na akordeonie
7. Opiekowałeś się Gwiazdą (młodszą siostrą)

Dla Ciebie to wszystko nie jest może ważne (masz istotniejsze sprawy w głowie i na głowie), ale uwierz mi – to co zrobiłeś bardzo mi ułatwiło organizację spraw domowych.

Całuski,
Mama

Napisałam w podobnym tonie do każdego z dzieci, zapakowałam listy w koperty i zabawiłam się w listonosza. Reakcje nie były bardzo entuzjastyczne (myślę, że podeszli do tych listów z dystansem), ale jestem pewna że dodatkowe, malutkie ziarenka wiary w siebie zostały zasiane.

Od tamtego czasu bardzo się pilnuję (z różnym skutkiem, niestety), by uwagi krytyczne zastępować dostrzeganiem tego co dobre. Nieraz nawet celowo robię sobie żarty, mówiąc:

„O! Widzę że posprzątaliście już pokój! Wystarczy jeszcze tylko zaścielić łóżka, pochować ubrania, pozbierać zabawki i książki z podłogi, sprzątnąć stół i już będzie gotowe!”

Dopisek z 2018 roku: A à propos tego, jak w ogóle miarkować się jako rodzic w różnych sprawach, napisałam artykuł „Rachunek sumienia mamy w edukacji domowej”.

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża i mama trójki nastolatków: absolwenta liceum, licealisty i siódmoklasistki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię pisać (nie tylko bloga), spacerować, robić na drutach i szydełkować. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze. Jestem autorką dwóch książek o edukacji domowej: „Droga w nieznane? Edukacja domowa dla początkujących” i „Edukacja domowa niejedno ma imię. Mentorzy edukacji”.

4 komentarze

  1. Kornelia świetny tekst ! Tak to chyba jest, że chcemy czasem być perfekcyjne i tego oczekujemy od własnych dzieci. Ale dla nich często nie jest ważne, że jest bałagan, że książka jest na nie swoim miejscu czy skarpetka leży na środku pokoju- ważne jest, aby bawić się, odkrywać świat , zdobywać nowe możliwości, umiejętności, a przede wszystkim ważny jest dla nich nasz CZAS, nasza obecność i miłość. Z drugiej strony ważne, aby znały zasady, aby uczyć je tego. Dlatego bardzo mi się podoba Twój sposób „przekazu” dla dzieci- w formie listów. Dobry pomysł d wykorzystania ( u mnie na przyszłość). To mówię ja- jeszcze niedoświadczona mama 🙂

    1. Magdo, bardzo mądre jest to co napisałaś – ważny jest dla dzieci nasz CZAS, OBECNOŚĆ I MIŁOŚĆ. Pewnie to idealistyczne podejście, ale wierzę w to, że jeśli postawimy te trzy filary – reszta zbuduje się niezauważenie, a przynajmniej z mniejszym trudem 🙂 Szkoda że sama często o tym zapominam… Pozdrawiam Cię serdecznie!

  2. Kornelia, jak zwykle tekst z najwyższej półki (tej uprzątniętej, oczywiście 🙂 ). Dałaś mi znowu do myślenia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *