Co robią nasze dzieci przez cały dzień, skoro nie chodzą do szkoły?

Co robią dzieci przez cały dzień, skoro nie chodzą do szkoły by Kornelia Orwat

No właśnie. Oto jest pytanie. Oto są pytania:

Co robisz przez cały dzień, skoro nie chodzisz do pracy? Co wasze dzieci robią przez całe dnie, skoro nie chodzą do szkoły? I wreszcie – co ja, Kornelia O… (a jakże!) robiłam przez cały lipiec, skoro nie pisałam bloga?

No cóż. Na ostatnie pytanie odpowiem Wam w innym (może następnym) wpisie, a dzisiaj pogadam o pozostałych pytaniach. Pogadam, bo po pierwsze – zalinkuję Wam mojego ostatniego przed wakacjami lajwa, czyli po polsku mówiąc: Poniedziałkowe Pogaduszki na Facebooku (prawda że po polsku ładniej ale za to po angielsku krócej?), a po drugie – tak naprawdę nie odpowiem na nie.

No bo drodzy moi! Co robią ludzie przez całe dnie? Żyją!

I to życie składa się z najróżniejszych rzeczy! Nie tylko z „chodzenia do pracy” i „chodzenia do szkoły”!

Poza tym, czy dodatek słowa „chodzenie” sprawia, że dana czynność staje się ważniejsza, uprawomocniona? Czy do pracy trzeba „chodzić”? Nie można pracować w domu, z domu? Czy żeby się czegoś nauczyć, trzeba „chodzić” do jakiegoś miejsca, które „uczy”? Czy jeśli się gdzieś nie „chodzi”, to oznacza, że się nic nie robi? Że nie ma się nic do roboty?

No cóż. Przyznam, że mimo iż od czasu, gdy chodziłam do szkoły, a potem do pracy, minęło już ponad dziesięć lat, to nie nudziłam się ani chwili. Ba! Wręcz przeciwnie. Nuda była dla mnie czymś upragnionym, wyczekiwanym. Pamiętam, że gdy pierwszy raz wyjechałam sama na weekend do hotelu w lesie, żeby odpocząć od dzieci i w ogóle od wszystkiego (sprawdziłam na swoim koncie na Booking.com* – to było w październiku 2014 roku), nie mogłam się nadziwić, że słyszę własne myśli. Dosłownie – zaczęłam słyszeć własne myśli. Wtedy właśnie to wyrażenie nabrało dla mnie realnych kształtów, przestało być ot takim sobie powiedzonkiem.

Oczywiście co do nudy – ma ona różne oblicza i można niemiłosiernie nudzić się w pracy, szkole, tudzież przy sprzątaniu i gotowaniu czy oglądaniu filmu. Temu ostatniemu akurat najłatwiej zaradzić, a znów nudzenie się w pozostałych wspomnianych okolicznościach może albo pobudzić naszą kreatywność (i sprawić że znajdziemy nową pracę czy przejdziemy na edukację domową), albo nas zamęczyć.

Ale nie o nudzie wszak miało być, tylko o tym, co robimy, kiedy nie robimy czegoś innego. No więc… robimy wtedy jeszcze coś innego.

Chcecie przykładów? Proszę bardzo. Kiedy nasze dzieci nie chodzą do szkoły, to (uwaga – wszystkie te rzeczy porabiają również dzieci chodzące do szkół, jednak mają na nie po prostu znacznie mniej czasu!): chodzą na spacery, na rower, na podwórko, na zakupy, na zajęcia do Pałacu Młodzieży, na treningi, na balet, do koleżanki, kolegi, do kina… Poza tym bawią się, czytają, rysują, uczą się na kursach online, grają w gry planszowe, komputerowe (ale to akurat obejmujemy – my, rodzice – nadzorem i nakładamy ograniczenia czasowe), projektują gry komputerowe i mieszkania, piszą książki, oglądają filmy, bajki, słuchają audiobooków, muzyki, grają na instrumentach, tańczą, skaczą, bujają się w hamaku i w obłokach, a także wykonują różne prace w domu: nakrywają do stołu, sprzątają, odkurzają, wieszają pranie, gotują.

A racja. Zapomniałam o spaniu, myciu, jedzeniu i rozmawianiu, z czego te dwie ostatnie rzeczy zajmują wcale nie tak mało, a właściwie to całkiem sporo czasu.

Celowo wymieniłam te wszystkie rzeczy jednym tchem, bez uszczegóławiania kto i co konkretnie robi.

Pewnie się zresztą sami domyślacie kto i co, a poza tym – takie wymienianie wszystkiego hurtem sprawia, że widać jak na dłoni, jak się w naszym życiu, w życiu naszych dzieci łączy i przeplata zabawa, nauka i praca. Nie są to puste słowa. Naprawdę czasami trudno jednoznacznie stwierdzić, czy dane dziecko w danym momencie bawi się, uczy, czy pracuje! Bo ono po prostu robi to wszystko naraz!

I wiecie co? Zdarza się to nawet przy obowiązkach domowych. Przy odkurzaniu. Albo wieszaniu prania. Bo dzieci ze wszystkiego potrafią zrobić zabawę. I przy każdej zabawie (pracy) czegoś się uczą.

Zauważyliście to?

***

O czym były Pogaduszki?

W skrócie, mówiłam o tym, że edukacja domowa jest trochę jak praca jako freelancer. Poświęciłam też trochę czasu kwestii zorganizowania się w tej wolności, jaką daje nam edukacja domowa. Bo wolność oznacza trudność. Trudność wyboru pomiędzy spontanicznością i nieskrępowaną swobodą a skrupulatnym planowaniem i dyscypliną. A tak naprawdę oznacza często i jedno i drugie, w różnych proporcjach. Czasami w wersji „od ściany do ściany”

Pozdrawiam wakacyjnie i do usłyszenia, przeczytania i obejrzenia wkrótce!

Wkrótce? A, tak.
Zaplanowałam już kolejne PP:

Jak wyglądają wakacje mamy w edukacji domowej? by Kornelia Orwat

*Na Booking.com siedzę od dawna i mam dla Was link polecający – klik! Jeśli zarezerwujecie coś za jego pośrednictwem, to otrzymacie 50 zł. Ja też otrzymam 50 zł. Proste i fajne, ale jeszcze nikt z tego nie skorzystał, chociaż napisałam o tym w Polecajkach już dwa lata temu! Może będziesz pierwsza? Pierwszy?

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża i mama trójki nastolatków: absolwenta liceum, licealisty i siódmoklasistki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię pisać (nie tylko bloga), spacerować, robić na drutach i szydełkować. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze. Jestem autorką dwóch książek o edukacji domowej: „Droga w nieznane? Edukacja domowa dla początkujących” i „Edukacja domowa niejedno ma imię. Mentorzy edukacji”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *