Aplikacja Indistractable: zwracam honor, polecam

aplikacja indistractable - zwracam honor, polecam by Kornelia Orwat

Aplikacja Indistractable, czyli nierozpraszalna. Tak nazywa się ten tak zwany minimalistyczny launcher, o którym pisałam ostatnio. I chociaż pisałam, że wydałam na nią dwie dyszki, a potem ją odinstalowałam, ponieważ się zepsuła (zacięła się), to jednak wczoraj do niej wróciłam. Zainstalowałam ją na nowo i działa!

[Aktualizacja z 16.12.2022]
Nie, jednak nie działa. Wiesza się po dwóch dniach od używania. Po ponownym zainstalowaniu śmiga, a potem znów zawiesza. Więc tej konkretnie – Indistractable, nie polecam! Szczególnie, że support nie odpowiada na mejle. Ale polecam inne, które też wypróbowałam:
Minimalist phone
Olauncher
Before Launcher

Sam wpis zostawiam, tytułu nie zmieniam, bo wszystkie te launchery działają w sumie podobnie i różnią się detalami. Na przykład nie mają widżetów i wbudowanej listy zadań (co nie znaczy że ich w którejś kolejnej aktualizacji nie dostaną). W zasadzie każda z tych aplikacji prowadzi użytkownika za rękę, jeśli chodzi o jej konfigurację i obsługę, więc dacie sobie radę. Poniższy opis potraktujcie proszę jako przykład tego, o co w ogóle chodzi i jak to działa.

Ale zacznę od tego, czym jest minimalistyczny launcher, bo może nie wiecie.

Jest to aplikacja ekranu głównego, innymi słowy – program uruchamiający telefon. I jeśli mamy do czynienia z launcherem minimalistycznym, sprawia on, że nasz telefon wygląda… no… minimalistycznie. Na przykład tak, jak na zdjęciu, którym ilustruję ten wpis.

Na pierwszym ekranie startowym mamy więc (od góry):

1. Widżety:

Zegar, kalendarz, procentowy stan baterii, licznik czasu spędzonego przed ekranem naszego urządzenia, pogoda i przypomnienie o wydarzeniach z kalendarza Google (jeszcze nie próbowałam z innym kalendarzem, ale myślę że jeśli damy aplikacji Indistractable dostęp, to będzie wyświetlała przypomnienia z innego kalendarza). Domyślnie jest tam jeszcze kilka innych widżetów, które akurat ja ukryłam w zakładce preferencje uruchamiania (znajduje się ona w ustawieniach Indistractable, o których nieco niżej).

Po kliknięciu na każdy z widżetów przechodzimy do ustawień aplikacji, których dotyczą, czyli do zegara, kalendarza itd.

2. Aplikacje tzw. ulubione,

które sobie jako takie ustawimy w ustawieniach Indistractable. Jak widzicie na zdjęciu ekranu mojego telefonu, przy niektórych z nich widać małe cyferki/literki. To liczniki czasu, jaki w nich spędziłam danego dnia.

Jedna z aplikacji, jakie widzicie na mojej liście ulubionych aplikacji, to aplikacja Zadania. Jest to zintegrowana (i domyślnie ustawiona jako ulubiona na ekranie startowym, ale oczywiście można ją ukryć) z Indistractable prosta, minimalistyczna lista zadań. Widzicie ją na trzecim zrzucie ekranu zdjęcia ilustrującego ten wpis. Podoba mi się, że widać na niej zadania zrobione: są przekreślone, ale nie znikają, dopóki ich sami nie usuniemy.

Warto wspomnieć, że kolejną z moich ulubionych aplikacji jest Lista Zadań, czyli mój minimalistyczny kombajn (naprawdę, jest chyba najprostsza ze wszystkich jakie widziałam!) do zarządzania zadaniami. A muszę Wam powiedzieć, że jeśli chodzi o listy zadań, to jestem jak Twilight Sparkle (opowiem Wam o niej i jej przyjaciółkach kiedy indziej, bo warto). Potrzebuję tej aplikacji, żeby się w zadaniach nie pogubić i nie musieć się martwić, że o czymś zapomnę.

(Wiem, wiem, pisałam kiedyś, że może nie muszę wszystkiego odhaczać, ale cóż… chyba jednak jestem spokojniejsza, jeśli odhaczam).

3. Trzy kropki (na samym dole ekranu)

prowadzące do ustawień aplikacji Indistractable. W ustawieniach zmieniamy sobie na przykład wygląd (kolory, fonty) czy widoczność widżetów oraz przechodzimy do ustawień samego telefonu. Warto tutaj wspomnieć, że aby nasz minimalistyczny launcher działał jako aplikacja uruchamiająca telefon, to należy w ustawieniach telefonu, w menedżerze aplikacji, w aplikacjach domyślnych (przynajmniej taka jest ścieżka dostępu na moim telefonie) zaznaczyć ją jako aplikację ekranu głównego.

Przechodzimy do drugiego ekranu startowego

(przeciągamy po ekranie palcem od prawej do lewej):

Na tym ekranie mamy po prostu alfabetyczną listę wszystkich aplikacji, jakie są na naszym telefonie.

Na samej górze jest pasek wyszukiwania (można go ukryć w ustawieniach), a z prawej strony słynny wężyk liter alfabetu, pomocny w wyszukiwaniu aplikacji na naszej liście, o którym pisałam w poprzednim artykule, że mnie zauroczył tym, jak pięknie wije się pod palcami (tak, tak, nie śmiejcie się; jestem niemłoda wiekiem, ale młoda duchem). Tutaj też wyświetlają nam się liczniki czasu spędzonego w danej aplikacji.

Każdą z aplikacji możemy oznaczyć jako ulubioną (wtedy wyświetli nam się na liście ekranu pierwszego) albo jako ukrytą (wtedy zniknie nam z pola widzenia). Robimy to w zakładce preferencje uruchamiania, znajdującej się w ustawieniach Indistractable (pamiętacie? trzy kropki u dołu pierwszego ekranu).

Na czym polega urok Indistractable (i innych podobnych minimalistycznych launcherów)?

Przede wszystkim Indistractable sprawia, że mój smartfon wyglądem przypomina zwykły telefon komórkowy, taki w starym stylu, bez wodotrysków.

Podstawową zaletą, jak dla mnie, jest to, że znikają wszystkie kolorowe ikonki aplikacji (przyciągające, ale też rozpraszające uwagę).

[aktualizacja 16.12.2022. Uwaga! W niektórych minimalistycznych launcherach, np. w Before Launcher, trzeba sobie te ikony w ustawieniach aplikacji wyłączyć, żeby się nie wyświetlały, bo domyślnie się wyświetlają].

Nie muszę się zastanawiać, jak do jasnej ciasnej wygląda ikona aplikacji, której szukam, tylko wyszukuję ją po nazwie. Owszem, na początku trochę się gubiłam, bo (a jednak!) bardziej pamiętałam wygląd ikon, niż nazwy aplikacji… Jednak po jakimś czasie człowiek przyzwyczaja się, że szuka Mapy czy Ustawień, a nie takiego czy innego śmiesznego rysunku z kolorowym znaczkiem. Odczułam to na własnej skórze (mózgu?), gdy odinstalowałam Indistractable. Kurczę, te kolorowe ikonki mnie wkurzały. Nie mogłam nic znaleźć.

Muszę przyznać, że ten minimalistyczny wygląd telefonu jest dla mojego łatwo poddającego się rozproszeniom mózgu o wiele lepszy.

Ogólnie podoba mi się, że wygląd ekranu startowego jest bardzo prosty.

W wersji wersji bezpłatnej mamy tylko opcję czarny/biały. W płatnej – dostępny jest nieco większy wybór kolorów ekranu (nazywa się to tutaj szumnie motywem), ale zawsze są to jednolite tła. Żadnych zdjęć, żadnych abstrakcyjnych kompozycji, które przyciągają wzrok i od których w głowie się kręci.

Kolejną dla mnie zaletą Indistractable jest to, że nie potrzebuję korzystać z aplikacji Cyfrowa Równowaga,

bo liczniki czasu ekranowego są przy każdej aplikacji na liście i – sumarycznie – na ekranie głównym.

No i oczywiście możliwość ukrycia aplikacji.

Jeśli czegoś nie mogę odinstalować (bo jest niezbędne do prawidłowego funkcjonowania telefonu, jak mi ten mądrala sam „mówi”), to przynajmniej nie muszę na to patrzeć.

Haczyk tkwi tylko w tym, że w wersji bezpłatnej mamy możliwość ukrycia tylko kilku aplikacji. Ale i tak jest lepiej, bo widzimy je jako proste napisy, a nie kolorowe (i wkurzające) obrazki.

Podsumowując – polecam.

Ten artykuł miał być tylko krótkim poleceniem fajnej apki dla minimalistów, nie tylko cyfrowych, a rozrósł się do dość pokaźnych rozmiarów, ale mam nadzieję, że Wam się moje instrukcje przydadzą.

Warto zobaczyć, jak może wyglądać smartfon dla LUDZI (a nie dla DZIECI), którzy przecież umieją czytać. Chodzi mi o to, że cała ta kultura obrazkowa, w której obecnie żyjemy, sprawia, że dziecinniejemy. Nie musimy nawet umieć czytać: wystarczy, że potrafimy rozpoznawać piktogramy. Może się mylę, ale mam wrażenie, że to nas… tak jakby… trochę… cofa w rozwoju?

Oto link do aplikacji IndistractableLista Zadań. (Nie czerpię żadnych zysków z ich polecania, po prostu chcę wesprzeć to, co dobre. Bo – jeśli czytaliście poprzedni artykuł, to wiecie, że technologia jest jak nóż kuchenny. No i dlatego polecam Wam taki, którym raczej się nie skaleczycie).

[Aktualizacja 16.12.2022]
Jak wspomniałam wyżej, nie polecam już samej Indistractable, bo się zawiesza (niewykluczone, że tylko na moim telefonie i niewykluczone, że się poprawią i apka zacznie znów śmigać).
Polecam inne minimalistyczne launchery:
Minimalist phone (ten był pierwszy, trafiłam na niego przez przypadek i zdziwiłam się, że ISTNIEJE COŚ TAKIEGO!)
Olauncher
(ten wypróbowałam jako drugi, jest w porządku)
Before Launcher
(tego używam teraz)
***
Jeszcze tylko dodam, że ograniczam się w stosowaniu Before Launchera do swojego (każdy może mieć inne) minimum. Czyli nie używam bajerów typu sortowanie powiadomień, gdyż i tak mam je wyłączone i co do zasady używam telefonu w trybie nie przeszkadzać. Po prostu ukrywam ikony aplikacji oraz niektóre aplikacje i tyle.


Komentarze nadal (od wpisu na temat social mediów, z 30 maja 2022 roku), są wyłączone. Jeśli chcesz, możesz do mnie napisać na adres kontakt@korneliaorwat.pl

Zdjęcie: moje zrzuty ekranu (edycja: Canva)

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża i mama trójki nastolatków: absolwenta liceum, licealisty i siódmoklasistki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię pisać (nie tylko bloga), spacerować, robić na drutach i szydełkować. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze. Jestem autorką dwóch książek o edukacji domowej: „Droga w nieznane? Edukacja domowa dla początkujących” i „Edukacja domowa niejedno ma imię. Mentorzy edukacji”.

Jeden komentarz

Możliwość komentowania została wyłączona.