Obowiązek nauki w edukacji domowej

Obowiązek nauki w edukacji domowej - co to znaczy? by Kornelia Orwat

Trochę głupio mi się zrobiło, że ostatnio napisałam brzydko o systemie edukacji – że to trup i tak dalej.

No ale zobaczcie: Mamy coś, co nazywa się obowiązkiem szkolnym i inne coś, co nazywa się obowiązkiem nauki.

Pierwszy obowiązuje nasze dzieci do ukończenia szkoły podstawowej, a drugi – do ukończenia 18. roku życia.


Art. 35.
1.  Nauka jest obowiązkowa do ukończenia 18. roku życia.
2. Obowiązek szkolny dziecka rozpoczyna się z początkiem roku szkolnego w roku kalendarzowym, w którym dziecko kończy 7 lat, oraz trwa do ukończenia szkoły podstawowej, nie dłużej jednak niż do ukończenia 18. roku życia.
(…)
9. Po ukończeniu szkoły podstawowej obowiązek nauki spełnia się przez:
1) uczęszczanie do publicznej lub niepublicznej szkoły ponadpodstawowej;
2) realizowanie, zgodnie z odrębnymi przepisami, przygotowania zawodowego u pracodawcy.

Ustawa – prawo oświatowe, dostęp: 21.01.2023

Obowiązek nauki a edukacja domowa – jakie mamy możliwości?

Jak widać w przytoczonych fragmentach ustawy, obowiązek nauki młody człowiek po podstawówce może wypełniać albo chodząc dalej do szkoły, albo ucząc się zawodu u pracodawcy. Brzmi nieźle. Brzmi tak, jakby nasz czternastolatek, świeżo upieczony absolwent szkoły podstawowej ukończonej w trybie edukacji domowej, który nie widzi się w żadnym technikum czy szkole branżowej, mógł uniknąć kolejnych czterech lat obowiązkowego wkuwania niepotrzebnych informacji zwanych szumnie wiedzą ogólną tudzież malowniczo podstawą programową w liceum ogólnokształcącym, a zamiast tego miał możliwość poświęcenia kolejnych lat na samodzielne zgłębianie interesujących go dziedzin wiedzy oraz uczenie się przydatnych do przyszłej pracy (i interesujących go) rzeczy praktycznych w pracy, którą w tym celu wybierze.

Niestety, nie wybierze.

Nie wybierze, gdyż w „odrębnych przepisach” dotyczących przygotowania zawodowego u pracodawcy uściślono, że musi on, ten pracodawca, spełniać „wymagania zawodowe i pedagogiczne określone w odrębnych przepisach”, oraz że „zatrudnienie młodocianego odbywającego naukę zawodu jest dopuszczalne tylko przy pracach objętych programem praktycznej nauki zawodu”.

Jeśli dobrze zrozumiałam, przygotowanie zawodowe u pracodawcy odbywa się zgodnie z odrębnymi przepisami, które z kolei są regulowane jeszcze innymi odrębnymi przepisami, w których zapewne natkniemy się na kolejne sformułowania odwołujące się do innych odrębnych przepisów.

Oczywiście rozumiem, że na tym polega prawo.

Że musi być ono skomplikowane i niezrozumiałe dla przeciętnego obywatela, gdyż w przeciwnym razie ani ustawodawcy, ani urzędnicy, ani prawnicy nie mieliby pracy. Rozumiem to. Ale czy mam zatrudnić prawnika – doradcę, żeby upewnić się, czy dobrze rozumiem sformułowanie: „tylko przy pracach objętych programem praktycznej nauki zawodu”?

Bo nie jestem pewna: Czy oznacza ono, że szkolnictwo zawodowe uczy różnych zawodów, ale tylko niektóre z nich mają w programie praktyczną naukę zawodu? Czy to znów oznacza, że niektórych zawodów uczniowie uczą się li tylko teoretycznie, tkwiąc w ławach szkolnych i maczając swe gęsie pióra w kałamarzach, by zanotować wiedzę tajemną przekazywaną im ex cathedra przez nauczycieli?

Tak, to brzmi wiarygodnie, biorąc pod uwagę fakt, że nawet studia wyższe nie zawsze przygotowują studentów do pracy w zawodzie, do jakiego obiecują przygotować, o czym zaświadczyć może prawdopodobnie większość nauczycieli po studiach pedagogicznych, którzy dopiero w praniu, czyli w prawdziwej pracy z klasą szkolną (i ciałem pedagogicznym, i całą tą biurokracją) zobaczyli, na co im przyszło, za przeproszeniem.

Wiem co mówię, bo jestem z wykształcenia nauczycielką po studiach pedagogicznych: muzycznych. Studiach, które uczyły zawodu, ucząc, między innymi – jak najbardziej praktycznie – gry na różnorakich instrumentach muzycznych, ale pomijając istotny szczegół, a mianowicie fakt, że praca nauczyciela, czy to muzyki, czy polskiego, polega głównie na sprawianiu, by to UCZNIOWIE SIĘ CZEGOŚ NAUCZYLI.

(Nie. Przedmiot pt.: metodyka, z którego zresztą miałam na studiach piątkę, się nie liczy. To jest tylko TEORIA).

Tak więc z całym szacunkiem, ale praktyczna nauka zawodu powinna obejmować WSZYSTKIE zawody, każdą pracę.

Nie tylko tę tak zwaną fizyczną, ale i tak zwaną umysłową. Zresztą, ten podział jest bez sensu, bo czy praca lekarza to praca fizyczna, czy umysłowa? A mechanik samochodowy? Krawcowa? Nie muszą mieć żadnej wiedzy? Nie muszą myśleć?

Wracając do form spełniania obowiązku nauki naszych nastolatków.

Przecież wymóg nauki zawodu pod okiem pracodawcy spełniającego wszelkie „wymagania zawodowe i pedagogiczne” stawiany przez ustawodawcę zupełnie nie przystaje do współczesnej rzeczywistości, gdzie wiedza, i teoretyczna, i praktyczna, jest dostępna na wyciągnięcie ręki tak w Internecie, jak i w realu. Bogata jak nigdy wcześniej (po lockdownach chyba jeszcze bogatsza) oferta różnorodnych, tańszych i droższych kursów i szkoleń krzyczy do nas w reklamach na każdym internetowym kroku (chyba że to tylko mnie się wyświetlają?). Kursów, które niekoniecznie są skatalogowane w odpowiednich urzędach i niekoniecznie spełniają określone przez urzędników wymagania „zawodowe i pedagogiczne”, bo to jest żywioł, nad którym żaden urząd nie zapanuje. I całe szczęście!

Szkoda tylko, że urzędnicy i ustawodawcy wciąż nie zauważają, że ta treść dawno już wyrosła z narzuconej jej formy, i że spełnianie obowiązku nauki według obowiązujących przepisów dyskryminuje uczniów, którzy chcą uczyć się nowych zawodów (och, o nowych zawodach pisałam już lata temu!), w nowych branżach, NOWYMI METODAMI i za pomocą NOWYCH MEDIÓW.

Mówiąc krótko: Byłoby super, nie tylko dla edukacji domowej, gdyby obowiązek nauki uczniowie po skończeniu podstawówki mogli realizować w sposób dowolny, pozaszkolny. Nie tylko w technikach, szkołach branżowych lub u pracodawców związanych ze szkołą w danej branży. Takie rzeczy, jak kursy online czy szkolenia w różnych instytucjach da się udokumentować. Pracę w dowolnej branży – tym bardziej.

Trzeba tylko zaufać ludziom: i tym młodym, stojącym u progu dorosłości, którzy chcą się uczyć (a chcą, o ile się ich do tego nie zmusza i nie pokazuje palcem, czego się mają OBOWIĄZKOWO uczyć!), i tym starszym, którzy chcieliby ich nauczać.


Komentarze nadal (od wpisu na temat social mediów, z 30 maja 2022 roku), są wyłączone. Jeśli chcesz, możesz do mnie napisać na adres kontakt@korneliaorwat.pl

Zdjęcie: Canva.com

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża i mama trójki: absolwenta liceum (pracującego jako grafik 3D), licealisty i ósmoklasistki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze. Jestem też autorką jednego z pierwszych w Polsce blogów na temat idei zero waste (www.odsmiecownia.pl) i dwóch książek o edukacji domowej: „Droga w nieznane? Edukacja domowa dla początkujących” i „Edukacja domowa niejedno ma imię. Mentorzy edukacji”.