Poprzedni tydzień minął za szybko. W ogóle czas mija za szybko. A w okresie przedświątecznym potrzeba przecież więcej czasu na zadumę.
Właściwie… po co przejmować się czasem? Mija to mija, nic na to nie poradzimy. Pamiętam, gdy w księżce “Gringo wśród dzikich plemion” Wojciecha Cejrowskiego trafiłam na fragment o tym, jak Indianie postrzegają czas. Nie jest on dla nich czymś podobnym do pociągu, który pędzi. Odczuwają czas jako zmianę nocy w dzień, a lata w zimę. Nie martwią się (nie czują? nie rozumieją?) jego upływem. – “A co to jest tydzień? Po co Ci on?” – pytają Gringo, który martwi się, że jego wyprawa przedłuży się o tydzień. Dla Indian nie ma znaczenia, że minie tydzień, zanim wyruszą. Posiedzą, poczekają – co za różnica, dziś czy za tydzień?!
A jednak dla mnie jest różnica! Święta Wielkiej Nocy są za kilka dni, a nie za tydzień! A ja mam jeszcze masę roboty! A może mi się tylko tak wydaje, że mam masę roboty? Może to nie ma znaczenia, czy robota będzie zrobiona teraz, przed Świętami, czy po Świętach? W sumie oknom wszystko jedno czy będą umyte, prawda? Możemy popatrzeć na siebie nawzajem, zamiast na okna. Jeśli zechcemy zobaczyć park (bo mamy okna na park), to wyjdziemy na spacer.
Wobec, a może pomimo powyższego, idę zabrać się do roboty, a sobie i Wam życzę spokojnych Świąt Wielkiej Nocy! Obyśmy mieli duuuużo czasu na zadumę i refleksję!
I obyśmy nie myśleli, że to czas pędzi. Bo przecież nie czas – to MY pędzimy.
P.s. “Kraina kurczaczków” ilustrująca ten wpis jest dziełem naszej pięcioletniej Gwiazdy.