Po owocach ich poznacie

Po raz kolejny dostrzegam, że edukacja domowa generuje u mnie kompleks niższości pod tytułem: „moje dzieci są niesamodzielne i niezsocjalizowane”.

Niby wiadomo, że „po owocach ich poznacie”, czyli na efekty edukacji, domowej czy nie, trzeba poczekać jeszcze parę lat, ale… Zdarza mi się (niezbyt często, przyznaję) słyszeć mniej lub bardziej zawoalowane komentarze na temat tego, że moje dzieci spędzają za dużo czasu ze mną.

No i dobrze, że spędzają! A co – zazdrościcie?

Komentarze dają się słyszeć w sytuacjach, kiedy np. któreś z dzieci coś zgubi, zapomni, o coś nie dopyta, nie chce rozmawiać czy bawić się z dziećmi, gada do siebie lub marudzi w sytuacji wymagającej cierpliwości. Oj, a jak jeszcze ma czelność nie chcieć jechać na obóz…

Według mnie dzieci zachowują się tak dlatego, że są jeszcze dziećmi. Według osoby komentującej – dlatego, że nie chodzą do szkoły.

Czy potrzebuję dodawać, że również inne problemy z dziećmi w rodzinach „nieszkolnych” są spowodowane brakiem szkoły?

Czy potrzebuję dodawać, że intryguje mnie kwestia czym zatem są powodowane problemy z dziećmi w rodzinach „szkolnych”?

Czy potrzebuję dodawać, że zaczynam nerwowo reagować na wszelkie niezwykłe, oryginalne, „inne”, czasem rzeczywiście dalekie od doskonałości zachowania moich dzieci?

Czy potrzebuję dodawać, że budzi się we mnie ambicja pokazania wszem i wobec, że właśnie, zobaczymy, czyje dzieci są bardziej samodzielne i bardziej zsocjalizowane! Nasze nieszkolne czy Wasze szkolne? A przecież nie chodzi o rywalizację w tym względzie!

Wracając do powyżej opisanych, świadczących o niesamodzielności czy niezsocjalizowaniu zachowań dzieci:

Czyż nam, dorosłym, nie zdarza się, że coś zgubimy, zapomnimy, o coś nie dopytamy, nie chcemy rozmawiać z ludźmi, gadamy sami do siebie lub marudzimy w sytuacji wymagającej cierpliwości? Oj, a jeszcze mamy czasem czelność nie chcieć jechać na imprezę integracyjną w pracy…

Piękne w edukacji domowej jest właśnie ciągłe stawianie czoła wyzwaniom takim jak opisany powyżej „kompleks niesamodzielności i niezsocjalizowania”.

Motywuje mnie to do pracy nad rzeczonymi aspektami wychowania moich dzieci i do pracy nad swoją, prawdopodobnie rzeczywiście czasem nadopiekuńczą, postawą.

Tak czy siak – po owocach ich poznacie.

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża i mama trójki nastolatków: absolwenta liceum, licealisty i siódmoklasistki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię pisać (nie tylko bloga), spacerować, robić na drutach i szydełkować. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze. Jestem autorką dwóch książek o edukacji domowej: „Droga w nieznane? Edukacja domowa dla początkujących” i „Edukacja domowa niejedno ma imię. Mentorzy edukacji”.

3 komentarze

  1. Oczywiście, wszystkie wady, błędy, niedociągnięcia naszych dzieci są spowodowane niechodzeniem do szkoły i nadmierną opiekuńczością matki. Ba, niechodzenie do szkoły będzie miało także inne skutki, w przyszłości. Pewnie nie raz słyszałaś jakie…. I pewnie nie raz słyszałaś, dlaczego dziecko POWINNO chodzić do szkoły.
    Nie przejmuj się, rób swoje! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *