Jak być wolnym?
Oto pytanie godne filozofów. Czy ktoś się dziś jeszcze nad nim zastanawia? Przecież niewolnictwa już w naszym kręgu cywilizacyjnym nie ma (?). Więzienie to margines. Ale wolnym lub niewolnikiem można być na różne sposoby. I fizycznie, i mentalnie.
Wolność w domu?
Nas jako rodzinę wolną od edukacji szkolnej zagadnienie wolności interesuje w sposób szczególny. Potrzeba wolności jest tym, co sprawia, że decydujemy się na edukację domową. Potrzeba wolności sprawia, że nie chcemy mieć w domu telewizji. Że staramy się nie mieć długów. Że nie chcemy być „modni” i robić czegoś dlatego, że „wszyscy” tak robią.
Jestem wolna czy nie?
Jednocześnie, gdy się nad tym zastanowić, wciąż nie jesteśmy całkowicie wolni. Jeśli o mnie chodzi, czuję się niewolnikiem różnych strachów, lęków i obaw, a także – o zgrozo – niektórych swoich decyzji. Jestem niewolnikiem swoich pragnień, marzeń, wyrzutów sumienia, dobrych i złych chęci, przyzwyczajeń, nawyków, słabości. Czuję się też niewolnikiem narzuconych norm i obyczajów. Nie mówiąc już o tym, że nierzadko czuję się uwięziona w codzienności – w całej tej nieuniknionej rutynie wstawania, ubierania, sprzątania, gotowania, zakupów i tak dalej.
Słowem, wciąż czuję się niewolnikiem.
Wolność to świadoma decyzja
Jednak jest iskierka nadziei. Tą iskierką jest wolność od bycia niewolnikiem. Bo przecież zniewolenia, o których piszę, w dużym stopniu istnieją tylko w moim umyśle. Mogę z nimi walczyć, uciec od nich, unicestwić je. Mogę też je zaakceptować. Akceptuję to, że muszę co rano wstać i ubrać się, ugotować obiad, że mam marzenia i obowiązki, że mam wady, słabości, że żyję w rodzinie, w mieście, w społeczeństwie. Akceptuję zasady z tym związane.
Akceptuję, a nawet staram się polubić. Bo przecież mogę postarać się polubić. Jeśli zechcę. To też jest wolność. Wolność od nielubienia i wolność do lubienia.
Mam wolność decydowania o tym, czy powiem: „Muszę wstać z łóżka”, „Mogę wstać z łóżka” czy „Chcę wstać z łóżka”.
Wolność a wychowanie
Jest jeszcze jedna kwestia, która mnie nurtuje. Chodzi o wolność w kontekście wychowania. Bo społecznie akceptowane (a co za tym idzie – praktykowane) jest całe spektrum stylów wychowawczych: począwszy od surowego, pełnego zakazów i nakazów, aż do całkowicie wolnościowego.
Zresztą chyba najpowszechniejszy jest styl mieszany, czyli rygorystyczny w niektórych sprawach, a folgujący (elastyczny?) w innych. To w sumie dość niebezpieczna mieszanka, bo przecież podjęcie decyzji dotyczących tego, kiedy być rodzicem surowym, a kiedy pobłażliwym, bywa bardzo trudne, a co gorsza – brzemienne w skutki (czytaj: opłakane). Złoty środek może się okazać zgniłym kompromisem. Cóż więc robić?
Rozsądek dobry na wszystko (na wolność też)
Jasne, kierować się rozsądkiem. Wiara, nadzieja i miłość też pomagają podejmować dobre decyzje. Nadal jednak mam więcej pytań niż odpowiedzi:
Ile wolności dawać dzieciom? W jakich obszarach życia?
Jak wychowywać, żeby nie stały się niewolnikami tego, o czym napisałam powyżej, czyli poczucia winy, pragnień, słabości, ale też obowiązków i przesadnego poczucia odpowiedzialności?
Jak wychowywać, żeby umiały mądrze korzystać z wolności? Żeby, paradoksalnie, nie stały się jej niewolnikami?
Jak być wolnym Toma Hodgkinsona
W tym wpisie miałam zamiar podzielić się radością, jaką dało mi przeczytanie książki Jak być wolnym Toma Hodgkinsona. Lubię Hodgkinsona – jego anarchistyczno-horacjańskie podejście do życia i jego erudycję. Jak być wolnym przedstawiana jest trochę bałamutnie jako poradnik. Pewnie jeszcze o niej napiszę (wspominam o niej w artykule zainspirowanym filmem Alfabet), a dzisiaj dzielę się refleksjami, jakie we mnie wzbudziła.
To na razie!



Dodaj komentarz