Wakacyjne odkrycia, czyli dzieci na wakacjach

Wakacje, wakacje, wakacje…

W edukacji domowej mamy co prawda cały czas wolne od szkoły, jednak wakacje są dla nas czasem odpoczynku: od szkoły muzycznej, od zajęć zorganizowanych, od myślenia o egzaminach. Także odpoczynku od siebie nawzajem.

Dla mnie wakacje okazały się dodatkowo czasem wolnym od internetu, więc moje blogi i fanpejdże mają urlop. I dobrze. Nie jestem niewolnikiem sieci! (Hmmm… czy aby na pewno?)

Żeby jednakowoż tak całkiem pusto na blogu nie było, napiszę Wam o moich odkryciach i zadziwieniach wakacyjnych dotyczących naszych potomków. Oto one:

1. Moje dzieci są grzeczniejsze beze mnie.

2. Najgrzeczniejsze są u Cioci, Wujka, Babci – beze mnie.

3. Gdy tylko pojawiam się na horyzoncie, zaczynają płakać, chorować, zrzędzić i pyskować.

4. Najgrzeczniejsze zresztą jest każde z osobna. To znaczy – gdy rodzeństwo jest daleko na wakacjach. Gdy „koguciki” się spotkają – znów skaczą sobie do gardziołek.

5. Na wakacjach w siodle dzieci z upodobaniem „wkuwają” budowę ogłowia konia przy tablicy. Wyrwane ze snu w środku nocy potrafią wyrecytować wszystko bez zająknięcia. Od tej pory wszystkie rysunki koni mają dokładnie wyrysowane ogłowie.

6. Podobnie z wiedzą o chodzie konia. Stęp, kłus, galop i cwał. Nawet napotkany później pies został oceniony pod kątem chodu – okazało się, że galopował!

7. Na obozie sportowym synek okazuje się być duszą towarzystwa. Wszyscy chcą grać z nim w planszówki, a on z błyskiem w oku objaśnia zasady gromadce chłopaczków. Świetnie się czuje w grupie i z łatwością nawiązuje przyjaźnie. Mit pt.: brak „szkoły – brak socjalizacji” definitywnie upada. Byłam, widziałam.

8. Na wspomnianym obozie sportowym synek, dotychczas typ „szczęśliwi czasu nie liczą”, okazuje się być fanem dyscypliny i punktualności. („Kiedy wreszcie przyjdzie komisja sprawdzić czy leżę już w łóżku?”)

9. Gdy pozwolić dzieciom robić, co chcą, to jedno bez przerwy rysuje („Co jeszcze narysować, Babciu?”), drugie gra w gry planszowe (sam ze sobą, o rety!), zaś trzecie czyta bądź wymyśla własne historie, których (bo po co?), nie zapisuje. Co prawda widziałam to wszystko przed wakacjami, ale teraz dotarło do mnie w całej jaskrawości.

W innym wpisie napiszę o moich wakacyjnych odkryciach i zadziwieniach dotyczących dorosłych.

Na zakończenie proszę Was o wyrozumiałość co do treści i sensu niniejszego wpisu – dość długo dziś byłam na słońcu, więc…

Pozdrawiam, pa, pa!

P.s.
Dodam jeszcze, że na wakacjach jest czas na wszystko, tylko nie na siedzenie przy komputerze, więc nie liczcie na regularność moich wpisów jeszcze przez najbliższe dwa tygodnie.

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża i mama trójki: absolwenta liceum (pracującego jako grafik 3D), licealisty i ósmoklasistki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze. Jestem też autorką jednego z pierwszych w Polsce blogów na temat idei zero waste (www.odsmiecownia.pl) i dwóch książek o edukacji domowej: „Droga w nieznane? Edukacja domowa dla początkujących” i „Edukacja domowa niejedno ma imię. Mentorzy edukacji”.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *