Wakacje, wakacje! W edukacji domowej też są wakacje!

wakacje by kornelia orwat

W opisie bloga, w zakładce „O mnie i o blogu” chwalę się, że mam wieczne wakacje!* Haha! A to dobre!

To fakt, do biura i do szkoły rano lecieć nie muszę, ale zajęć i obowiązków mi nie brakuje. Robię to wszystko, co nazywa się „siedzeniem w domu”, a co podobno robią też kobiety „pracujące”, i – nie wiem jak – one robią to po pracy, podczas gdy ja – przez cały dzień!

Wygląda na to, żem leń i guzdrała.

A właśnie że nie! Jestem mamą w edukacji domowej, czyli „siedzę w domu z dziećmi”. O rety! Jeszcze gorzej! To znaczy gorzej dla tych wszystkich rzeczy, które mają być w domu (i na blogu) zrobione, a na które przy dzieciach jakoś czasu brakuje. Nawet jeśli dzieci też zaprzęgam do pomocy w domu. Och! Nieee! Wtedy to wszystko trwa jeszcze dłużej!

Dlatego cieszę się ogromnie, że zaczęły się wakacje!

Egzaminy pozdawane, świadectwa rozdane (szkoła muzyczna) lub wysłane (szkoła podstawowa), zajęć już nie mamy! Hurra!

Bo muszę Wam powiedzieć, że koniec roku szkolnego był dla mnie dość wyczerpujący.

Przygotowania do egzaminów i ich zdawanie, Pierwsza Komunia Rodzynka (jak się domyślacie, przygotowania duchowe to tylko część z tego, co miałam na głowie), zawody sportowe, występy baletowe, pikniki, festyny i wreszcie – ufff – zakończenie roku, a do tego zwykłe, regularne zajęcia edukacyjne (w tym mój kurs szycia!) plus niecodzienne nagromadzenie badań i wizyt u lekarzy (okulista, kardiolog, dietetyk, lekarz sportowy, znów kardiolog, chirurg, dentysta, ortodonta… a dobry ortodonta to oczywiście ortodonta na drugim końcu miasta) oraz coroczny przegląd i naprawa samochodu (a dobry mechanik to mechanik na drugim końcu miasta) to całkiem sporo jak na „siedzenie w domu z dziećmi”.

Dlatego cieszę się ogromnie, że zaczęły się wakacje!

Bo wakacje to planowanie, kupowanie, pakowanie, wyjeżdżanie, przyjeżdżanie, rozpakowywanie i znów… pakowanie, wyjeżdżanie, przyjeżdżanie, rozpakowywanie…

No dobrze. Cieszę się, bo wakacje to czas odpoczynku (wreszcie zabiorę się za pisanie o tym, jak wygląda edukacja domowa w praktyce, czyli artykułu dopełniającego cykl „Edukacja domowa dla początkujących”, uszyję pokrowiec na kanapę i torby z resztek), przemyśleń (wreszcie powywalam wszystko z szaf i regałów i przemyślę co zostawić, a co oddać), kontaktu z naturą (wreszcie przeczytam „Duchowe życie zwierząt” i „Sekretne życie drzew” Petera Wohllebena oraz „Symbole polskiej przyrody” Roberta Dejtrowskiego) oraz umacnienia więzi z rodziną (zawiozę dzieci na tydzień do niezastąpionej Mamy, a także wreszcie zrobię wywiad z moja siostrą, Martą).

A tak na serio, to marzy mi się na wakacjach dolce far nienie, czyli słodkie nicnierobienie, a jeszcze bardziej – słodkie nicniemyślenie.

Nie musieć myśleć, co jeszcze mam do załatwienia (No nie! Przecież uchwały zarządu osiedla czekają na podpisanie. Muszę je przeczytać, błeee. Muszę zapisać Gwiazdę do szkoły. Koniecznie przed 1 września. Do 30 czerwca zagłosować na budżet partycypacyjny, bo projekt koleżanki. W końcu odpowiedzieć na fanpage’u na prośbę o wsparcie pana Wiesia, który jest inwalidą, ale świetnie sobie radzi i prosi o zamieszczenie jego prośby o wsparcie na fanpage’u).

Nie musieć myśleć, co ugotować na obiad. Co zrobić na kolację. Taki banał, ech… Nie musieć myśleć, jakie zrobić zakupy i jak to zrobić, żeby było zero waste.

O! I jeszcze słodkie niekrzyczenie na dzieci mi się marzy. Ale to się zrobi samo, jak odpocznę od nich. Właśnie odpoczywam. Już od kilku dni. I tęsknię. I tak mi smutno i pusto w domu. I nie ma do kogo gęby otworzyć. Ani na kogo gęby rozedrzeć. Ups, miałam już nie krzyczeć!

No więc, drodzy rodzice w edukacji domowej, życzę Wam, byście mogli też, tak jak i ja, odpocząć od dzieci, a dzieci od Was.

Byście się za sobą stęsknili. Byście mieli czas i na przemyślenia, i na kontakt z naturą, i na umacnianie relacji. Po pierwsze – ze sobą. Po drugie – z najbliższymi.

I nie zapomnijcie o dolce far niente!

P.s. Jeśli chcecie wiedzieć, co wynikło z przemyśleń, czyli wywalania z szaf, zapraszam tutaj.


Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża i mama trójki nastolatków: absolwenta liceum, licealisty i siódmoklasistki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię pisać (nie tylko bloga), spacerować, robić na drutach i szydełkować. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze. Jestem autorką dwóch książek o edukacji domowej: „Droga w nieznane? Edukacja domowa dla początkujących” i „Edukacja domowa niejedno ma imię. Mentorzy edukacji”.

4 komentarze

  1. Ahh wakacje… W tym roku mamy pierwsze wyjazdowe od czterech lat i nie wiadomonkto sie bardziej cieszy 😉
    Dobrego, owocnego i radosnego wakacjowania 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *