Proste i nieidealne Święta Bożego Narodzenia

Proste i nieidealne Święta Bożego Narodzenia by Kornelia Orwat

Jakie masz skojarzenia, gdy patrzysz na bożonarodzeniową szopkę?

Tak milusio i przytulnie, prawda? Żłóbek, sianko, owieczki, aniołki, nawet wół i osioł kłaniają się Nowonarodzonemu Panu, a gwiazda betlejemska świeci nad nimi. Jest ciepło i bezpiecznie.
Jak to ładnie powiedział dziś na rekolekcjach w naszej parafii ks. Bogusław Jaworowski, misjonarz ze zgromadzenia Misjonarzy Świętej Rodziny – aż chętnie by się człowiek tam w tej szopce położył, tak jest przytulnie!

A prawda jest taka, że żadna z nas nie chciałaby rodzić w stajni ani w oborze…

Prawda jest taka, że ta piękna szopka jest symbolem upokorzenia i ukorzenia Pana Jezusa.

Kościół naucza, że Bóg chciał nam, ludziom, pokazać, że nas rozumie i wie, jak to jest być ubogim, bezbronnym, samotnym. Że Bóg przez Jezusa stał się jednym z nas. I słuchając dziś słów o tym, jak to w tej „miłej i przytulnej” stajence Bóg ukorzył się, by stać się jednym z nas, pomyślałam sobie, że zupełnie przeinaczyliśmy Święta Bożego Narodzenia. Bo krzątając się przy przygotowaniach świątecznych, dbając, by było bogato i pięknie, zapomnieliśmy, że żłóbek to… obora.

Zapomnieliśmy, że nie po to Bóg stał się jednym z nas – tych najsłabszych i najbiedniejszych – byśmy w imię świętowania Jego narodzin wymieniali furę pieniędzy na furę jedzenia, latali po sklepach w poszukiwaniu nowych (bo co, stare już niemodne?) ozdób świątecznych i nie-wiadomo-czego na prezenty. Nie po to Bóg stał się jednym z nas, byśmy w imię świętowania Jego narodzin wściekali się na siebie, bo już mało czasu, a trzeba to i trzeba tamto, i jeszcze coś.


Proste i nieidealne święta Bożego Narodzenia – tak, to jest możliwe!

Pamiętam, że jedne z najspokojniejszych Świąt Bożego Narodzenia spędziliśmy w 2010 roku, sami, z dziećmi, gdy byłam w ciąży z najmłodszą córką. Zachorowałam wtedy na zapalenie oskrzeli i nigdzie nie pojechaliśmy. A ponieważ planowaliśmy jechać do Mamy, to nic nie przygotowywaliśmy, i w efekcie dzień przed Wigilią mąż kupił pstrąga, śledzie, ziemniaki, kapustę, makaron na łazanki i mak w puszce i zrobiliśmy najprostszą Wigilię w życiu. Był pieczony pstrąg z ziemniakami, śledzie w oleju, kapusta z grochem i łazanki z makiem. A, i jeszcze pewnie barszcz (z kartonika) z uszkami (z Biedronki). Wszystko ogarnęliśmy w jeden dzień. Nie pamiętam, czy mieliśmy jakieś ciasto, ale pewnie tak, bo co roku w Adwencie piekę piernik Mamy Żakowej z przepisu z książki Łasuch literacki Małgorzaty Musierowicz.

Było spokojnie, bo nie było wielkiego sprzątania, wielkich zakupów, wielkiego gotowania, szykowania się i pakowania do wyjazdu i samego wyjazdu. Nie było spinania się, że musi być idealnie, bo byliśmy sami, jak na co dzień. Zrobiliśmy tak, by było dobrze i odświętnie, ale swojsko i prosto. A potem, w same Święta, leniuchowaliśmy i zjadaliśmy resztki z Wigilii.

Od tamtej pory zawsze hamuję się w entuzjazmie przygotowań świątecznych, przypominając sobie te właśnie niespodziewanie samotne (ale w gronie najbliższych) Święta. Staram się, by każde kolejne były podobnie spokojne i proste.


Oczywiście, co rodzina, to obyczaj. U niektórych obyczaj (i portfel) każe spędzać Święta tak właśnie spokojnie i prosto (a może i prościej), a u niektórych wręcz przeciwnie – głośno, ludnie i wystawnie, z czego może być trudno się wyłamać. Ale jeśli czujecie, że tak będzie dla Was i Waszej najbliższej rodziny lepiej – nie bójcie się wyłamywać. To wy decydujecie, jak spędzicie Święta. Nie mama, nie teściowa, nie dalsza rodzina, nie znajomi, ani tym bardziej nie reklamy w telewizji czy Internecie. Święta nie są na pokaz ani na wyścigi.


Myśląc o Bożym Narodzeniu, warto pamiętać, co, a raczej Kto jest wówczas w centrum. (…) Trzeba się w te dni ucieszyć Bogiem, który nikogo z nas nie opuszcza ani w naszej samotności, ani w biedzie, ani w niewoli, ani w śmierci, ani nawet w grzechu!

ks. Henryk Zieliński, Tygodnik Idziemy, 18.12.2022, nr 51 (894)


Komentarze nadal (od wpisu na temat social mediów, z 30 maja 2022 roku), są wyłączone. Jeśli chcesz, możesz do mnie napisać na adres kontakt@korneliaorwat.pl

Zdjęcie: Canva.com

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża i mama trójki nastolatków: absolwenta liceum, licealisty i siódmoklasistki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię pisać (nie tylko bloga), spacerować, robić na drutach i szydełkować. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze. Jestem autorką dwóch książek o edukacji domowej: „Droga w nieznane? Edukacja domowa dla początkujących” i „Edukacja domowa niejedno ma imię. Mentorzy edukacji”.