Z okazji Dnia Matki postanowiłam zrobić sobie prezent i napisać coś na bloga.
Dojrzałam do etapu, w którym się nie przejmuję, że mam jakiegoś bloga i że na niego nie piszę. Wszystko płynie, moje życie też; moje otoczenie się zmienia, zmieniam się ja, moje potrzeby i priorytety. Blog spadł na sam dół. Walczę ze sobą, by ten rozdział życia – pisanie bloga – definitywnie zamknąć, ale wciąż nie umiem, a tak naprawdę po prostu nie chcę. Myślę, że przyjdzie taki czas, kiedy będę znów więcej pisać. Chcę mieć to swoje małe poletko do uprawy słów, zdań i opowieści.
Ale do rzeczy, czyli jak Werka (tak, to ja!) została korektorką (a także składaczką).
Jestem żywym przykładem na to, że człowiek uczy się całe życie, a także na to, że edukacja domowa działa, gdyż sama – będąc mamą dzieci w edukacji domowej – nauczyłam się nowego zawodu.
Po wielu latach blogowania na tematy edukacyjno-domowe i nie tylko (jeden z pierwszych w Polsce blogów na temat idei zero waste, zatytułowany Odśmiecownia, to także moja sprawka), napisaniu kilku e-booków i przeprowadzeniu warsztatów online na temat edukacji domowej, zapragnęłam zostać starą wiedźmą, czyli rzucić te wszystkie onlajny i soszjale, zamieszkać samotnie w drewnianej chałupie na skraju wsi i całymi dniami robić na drutach aż do końca swych dni. Doszłam jednak do rozsądnego wniosku, że mam jeszcze dwoje nastolatków do odchowania oraz męża (na szczęście odchowanego) i że nie czas jeszcze na zostanie starą wiedźmą, więc postanowiłam zdobyć zawód, który pozwoli mi przynajmniej zamieszkać na skraju wsi i mieć święty spokój.
Tak oto postanowiłam zostać korektorką. Och, po drodze wydarzyło się jeszcze kilka rzeczy, które pomogły się temu pomysłowi począć i narodzić (takie jak, bagatelka, redakcja i korekta powieści fantasy naszego najstarszego syna, Sergiusza, oraz pewien wpis na Instagramie). Ale mówiąc krótko: w 2021 roku zapisałam się na kurs korekty tekstu w Akademii korekty tekstu Ewy Popielarz i oto po czterech latach zostałam jego dumną absolwentką!
Jeśli wydaje się Wam, że robiłam ten kurs za długo, to tak, macie rację. Kurs trwał kilka miesięcy, jednak ja – ponieważ nie lubię robić nic na łapu capu (co innego robić coś na wariata! to zupełnie inna jakość! ;-)) – robiłam go powoli, po kawałku, który był mi akurat w danym momencie życia potrzebny. A były mi potrzebne różne rzeczy, jako że cały czas redagowałam powieść Sergiusza (powstało jej kilka wersji), a w międzyczasie wydałam swoje dwie książki.
A propos tego, co było mi w danym momencie życia potrzebne (nawiasem mówiąc – uczenie się tego, co nam w danym momencie życia potrzebne, to esencja unschoolingu!): Proces wydawniczy, jakiemu zostałam poddana wraz ze swoimi książkami sprawił, że postawiłam nauczyć się sama składać książki. Po prostu uznałam, że to przerzucanie się plikami z tekstem i komentarzami typu „proszę wciągnąć tę linijkę” (!) jest niezłą stratą czasu i nerwów, gdy ta „wciągnięta“ linijka sprawia, że inna linijka się „wyciągnęła“ i cała zabawa zaczyna się od początku. Uznałam, że lepiej robić od razu i korektę, i skład, a także korektę po składzie.
Więc kiedy nasza praca nad powieścią Sergiusza (Wojna Światów, część I: Otwarcie) dobiegała końca, postanowiłam sama przygotować ją do druku. Kupiłam miesięczną subskrypcję programu Adobe Indesign, myśląc: „No dobra, zobaczę, co się z tym da zrobić…“ i „Co?! JA nie dam rady?!” i jest. Zrobiłam to! Z pomocą kilku książek, książek i ChataGPT (!) złożyłam Otwarcie i do druku, i do wersji ePUB, i nawet przygotowałam okładki! Do obu wersji: drukowanej i ePUB. (Gwoli ścisłości – tej ostatniej jeszcze nie przygotowałam, ale przygotuję!)
Efekty już niedługo będziecie mogli ocenić sami: Wojna Światów: Otwarcie właśnie poszła do druku. Wkrótce dam znać, gdzie będzie można ją kupić.
A ja tymczasem lecę pracować nad nową stroną z ofertą redakcji i składu, a Was zapraszam do pisania swoich książek i e-booków, bo jestem tu, i czekam na Wasze teksty, aby wydobyć z nich to, co najlepsze!
kontakt@korneliaorwat.pl
PS
Ostatnio na stronie głównej bloga przypinam różne fajne wpisy archiwalne, żeby je wyciągnąć z zapomnianych czeluści Internetu. Robię też powoli korektę bloga, więc jeśli natkniecie się na jakieś babole – wybaczcie. Jest tego (wpisów, nie baboli) naprawdę dużo. A work jest in progress, jak mawia klasyk.