Jak motywować dzieci do pomagania w domu?

Chcę się z Wami podzielić refleksją na temat systemów motywacyjnych dla dzieci.

Po wielu próbach wdrażania różnorodnych systemów typu naklejki, tabelki z uśmiechniętymi buźkami, koraliki wrzucane do słoiczka, stwierdzam, że – przynajmniej w naszej rodzinie – nie działają one dłużej niż tydzień, dwa. Zatem… jak motywować dzieci?

Po frustracjach pod tytułem: „nie jestem dostatecznie konsekwentna” i po pewnym namyśle, doszłam do wniosku następującego:

Jestem zwolenniczką robienia rzeczy dla ich rzeczywistej wartości, a nie dla nagrody niezwiązanej nijak z tym, co mamy zrobić.

Bo przecież nagrodą może być satysfakcja z dobrze wykonanej pracy czy z pokonania lenistwa, prawda?

Stąd właśnie mój brak motywacji do podtrzymywania przy życiu różnorakich systemów „naklejkowo-koralikowych”.

Dążę więc do tego, aby dzieci motywowały się na zasadzie:

Pomagam Mamie robić pizzę – cieszę się z tego, że nauczyłem się jak się ją robi, że Mama cieszy się z pomocy, że zrobiłem coś pożytecznego i że mamy coś dobrego na obiad.

Wynoszę śmieci, zamiatam, ładuję zmywarkę – zrobiłem coś „dorosłego” samodzielnie, czuję się ważny i potrzebny we wspólnym gospodarstwie.

Sądzę, i chyba dzieci to czują, że te wszystkie naklejki i inne gadżety to jednak przekupstwo.

Ponadto mam wrażenie, że dając „nagrody”, utwierdzamy dzieci w przekonaniu, że tak zwane obowiązki są nieciekawe i nudne i dlatego nie warto ich robić dla nich samych.

Co nie zmienia faktu, że obowiązki bywają nudne… i że czasami drobne przekupstwo je osładza. Sama lubię sprzątać kuchnię przy dobrej kawce i kawałku czekolady!

Jak to działa u Was?

 

O innych moich sposobach na motywację przeczytacie tutaj i tutaj, o!

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża i mama trójki nastolatków: absolwenta liceum, licealisty i siódmoklasistki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię pisać (nie tylko bloga), spacerować, robić na drutach i szydełkować. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze. Jestem autorką dwóch książek o edukacji domowej: „Droga w nieznane? Edukacja domowa dla początkujących” i „Edukacja domowa niejedno ma imię. Mentorzy edukacji”.

4 komentarze

  1. Święte słowa, też jestem za motywowaniem w taki sposób. Tylko trzeba mieć cierpliwość i nie przeganiać Maluchów z kuchni, póki same się pchają, choć więcej psują, niż pomagają. Później idzie już „organicznie” 🙂

    1. Tak, ta cierpliwość w ogóle potrzebna żeby dawać dzieciom szansę się usamodzielniać. Mam niestety świadomość, że trochę przegapiłam, bo wiele rzeczy wolałam sama robić żeby było szybciej. Teraz mam za swoje. Ale jeszcze nic straconego 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *