Edukacja domowa – debata – perspektywa dyrektorów szkół i uczniów

edukacja domowa - debata

Od debaty na temat edukacji domowej minął prawie tydzień i emocje już opadły, ale obiecałam Wam drugą część relacji.

W pierwszej części przytoczyłam wypowiedzi rodziców praktykujących edukację domową i prezentacje (niekoniecznie praktykujących) naukowców.

Dzisiaj przedstawię doświadczenia dyrektorów szkół współpracujących z rodzinami edukacji domowej, stanowisko przedstawiciela MEN i władzy samorządowej, oraz – co było najbardziej interesujące dla mnie – opinie uczniów, tegorocznych maturzystów uczących się tym trybem.

Co powiedzieli maturzyści?

Edukacja domowa przyzwyczaja do samodzielności.

W szkole wiedzę ma się podawaną „na tacy”.

W edukacji domowej sama gospodaruję swoim czasem.

Mogę zrobić dzień wolny kiedy źle się czuję, a następnego dnia uczyć się więcej. Szkoła nauczyła mnie pewnego sposobu uczenia się, który wykorzystywałam w edukacji domowej.

Nie pasowałam do szkoły, męczyłam się w niej.

Życie towarzyskie mamy dzięki organizacjom takim jak harcerstwo, kościół, zespoły muzyczne. W szkole jest się skazanym na trzydzieści osób w jednej klasie, a w edukacji domowej można wybierać z kim chce się spędzić czas.

Mówią że w szkole można spotkać ludzi o podobnych zainteresowaniach. Jednak ja takich nie spotkałem. Klasa szkolna to grupa przypadkowo zebranych osób. Kolegów o podobnych zainteresowaniach spotkałem na próbach zaspołu bębniarskiego i na innych zajęciach pozaszkolnych.

O rocznej edukacji domowej zdecydowali rodzice, gdy byłam w szóstej klasie. Na początku drugiej klasy liceum doszłam do wniosku, że więcej nauczę się sama niż w szkole.

Gdy zdecydowałam o edukacji domowej w drugiej klasie liceum, otrzymałam wsparcie psychiczne i logistyczne (dowożenie na egzaminy) od rodziców.

O edukacji domowej zdecydowałam sama, choć miałam dziewięć lat. Starsza siostra miała mieć edukację domową, więc ja też zapytałam czy mogę. Do końca gimnazjum byłam w edukacji domowej, potem rok w licum, a potem znów w edukacji domowej.

Do szkoły wróciłam, bo chciałam konkretnej szkoły, która dobrze przygotowywała do kierunków medycznych. Jednak w trakcie nauki w szkole zmieniłam profil zainteresowań, a ponadto szkoła narzucała duże wymagania.

W edukacji domowej mogłam poświęcić swój czas nie tylko nauce, ale temu co naprawdę chcę robić w życiu.

Poszedłem do szkoły w pierwszej klasie, bo byłem ciekawy jak jest w szkole. Chciałem mieć porównanie.

Dzięki edukacji domowej nauczyliśmy się wchodzić w relacje z większą otwartością, bo mieliśmy więcej czasu na przemyślenia, układanie sobie pewnych spraw. Mieliśmy czas na podjęcie decyzji o zmianach zainteresowań, na nowe pasje.

Całkiem się zmieniłam w czasie edukacji domowej. Dawniej bałam się, byłam smutna, miałam mało energii. W edukacji domowej sama zmieniałam sobie plan zajęć, robiłam to co chcę. System tutorski/mentorski pomógł mi usamodzielnić się w nauce, zafacynować się nią.

Bycie z rodzicami nie męczyło mnie, bo rodzice są nauczycielami, więc chodzili do szkoły, podczas gdy ja byłam w domu. Od drugiej klasy gimnazjum uczyłam się samodzielnie. Wyjątkiem był język obcy i fizyka.

Bywały momenty trudne w relacjach z rodzicami, ale potem relacja ta się pogłębiła. Rodzice czasem pomagali coś załatwić, czasem przeszkadzali. Ustalaliśmy jaki mam system pracy w domu i że kiedy pracuję to potrzebuję być sama.

Edukacja domowa nie odbywa się tylko w domu, więc bycie cały czas z rodzicami w domu nie jest żadnym problemem.

Nie ma czegoś takiego jak zwykły dzień w edukacji domowej. Bo każdy dzień może być inny.

Jestem osobą która lubi mieć wszystko zaplanowane, dlatego miałam ogólny plan – kiedy zdam jaki egzamin. Na dany dzień, tydzień, planowałam naukę blokami tematycznymi, co też jest zaletą edukacji domowej, umożliwiającej pracę w takim systemie.

Niektórzy uczniowe lepiej funkcjonują kiedy mają plan, zaś inni lepiej kiedy tego planu nie mają. Dla każdego inna metoda jest skuteczna.

Na początku próbowałam planować wszystko, ale okazało się, że się nie da. Potem zaplanowałam, kiedy jakie egzaminy zdaję. Dużą zaletą edukacji domowej jest to, że możemy się wyspać i zjeść normalne posiłki. To nie żart! Codzienne wychodzenie do szkoły o szóstej rano i powroty o osiemnastej, a potem jeszcze nauka – to było straszne!

Dla mnie dyscyplinę wprowadzał sport – kolarstwo górskie. Stałe zajęcia wprowadzały stały rytm tygodnia. Kiedy miałam czas i poświęcałam go na przykład na rękodzieło i inne pasje, to później byłam bardziej zmotywowana do nauki.

Pierwszy egzamin w edukacji domowej był momentem przełomowym. Jak sprawdzian w szkole. Plusem było to, że poczułam jakby mózg mi się rozszerzył. Poczułam, że jestem w stanie nauczyć się większej partii materiału i znajduję w nim jakieś powiązania. Egzamin ustny jest nauką radzenia sobie ze stresem. Z drugiej strony – polega on na tym, że jak coś umiemy, to po prostu dzielimy się swoją wiedzą.

Egzamin to moment, kiedy możemy wykazać się samodzielnie nabytą wiedzą. Sprawia to większą satysfakcję, niż kiedy co tydzień pisze się kolejne sprawdziany i nie ma czasu niczego porządnie się nauczyć. Egzamin ustny to z kolei okazja do rozmowy z nauczycielem na temat który nas interesuje.

Egzaminy mają tę zaletę, że można poznać innych uczniów ze swojej klasy. Lepiej też uczyć się do jednego egzaminu raz na cały rok niż do wielu małych, jakimi są sprawdziany i klasówki.

W szkole było kilka egzaminów w ciągu dnia. Sprowadzały się do wykazania tego, czego nie wiem. A na egzaminie w edukacji domowej mogłam pokazać to, co wiem.

Jeszcze nie wiemy czy edukacja domowa dobrze przygotowała nas do studiów, bo jeszcze ich nie zaczęliśmy, ale na pewno jesteśmy dobrze przygotowani do zdawania egzaminów w sesjach. Umiemy uczyć się sami.

Co powiedzieli dyrektorzy?

Współpraca z rodzinami edukacji domowej jest dla szkół szansą na rozwój, na wprowadzanie korzystnych zmian. Kontakt z rodzinami – pasjonatami to ogromne wyróżnienie.

Szkoły są niezbędnym ogniwem administracyjnym dla edukacji domowej. To bardzo cenna metoda edukacji – umożliwia „pochylenie się” nad każdym dzieckiem, znalezienie indywidualnej i najbardziej odpowiedniej drogi do niego.

Edukacja domowa to wielkie wyzwanie dla małych wiejskich szkół, a jednocześnie sposób na poszerzenie ich oferty, na ożywienie środowiska.

Początkowo nauczyciele obawiali się, jak sobie poradzą z prowadzeniem uczniów w edukacji domowej. Okazało się jednak, że lubią wyzwania. Kiedy uczniowie mieli przyjechać na egzaminy, trzeba było rozwiązać kwestie logistyczne i zorganizować wszystko tak, żeby zachować powagę wydarzenia, ale też nie stresować dzieci.

Pomysły na wsparcie rodzin edukacji domowej ewoluowały, aktualnie szkoła oferuje wiele warsztatów.

Niektóre rodziny przeprowadziły się, żeby być bliżej szkoły i móc chodzić na zajęcia stacjonarne. Dzięki temu kwitnie wymiana doświadczeń, wiedzy i pasji pomiędzy przyjezdnymi i miejscowymi.

W przypadku szkoły katolickiej, jej rolą jest pomaganie rodzinom w wychowaniu w wierze. Szkoła organizuje konferencje dla rodziców o tym, czym jest wychowanie katolickie.

Wyzwaniem dla szkół jest służebność wobec rodziców – szkoły muszą mieć świadomość, że rodzice wychowują dziecko najlepiej jak umieją.

Nie wszystkie szkoły chcą współpracować z rodzinami edukacji domowej. Przyczyny są różne. Niektórzy boją się kuratorium. Często nie rozumieją, czym jest edukacja domowa. Z kolei innym się nie chce. Edukacja domowa w szkole to więcej pracy. Potrzeba otwartości, pomysłów. Nie jest też łatwo pracowników szkoły zamienić w zwolenników idei edukacji domowej.

Większość szkół wiążących się z edukacją domową to małe szkoły. Mała szkoła walczy o każdego ucznia, chce ucznia zatrzymać.

Problemem szkół bywa niechęć nauczycieli do oddania pola do działania rodzicom. W świadomości nauczycieli nauczanie wymaga bycia profesjonalistą-nauczycielem. Uważają często, że rodzice nie znają się na nauczaniu.

Edukacja domowa to ogromny wysiłek matek, bo to najczęściej one zajmują się dziećmi w rodzinach edukujących domowo. Oczywiście, ojcowie też mają wielkie znaczenie.

Bardzo istotne jest wychowanie społeczne, jakie dzieci otrzymują w domu, w edukacji domowej. Nawet w przypadku jednynaków ma to znaczenie – jeśli w domu otrzymują dużo zrozumienia i miłości, potem przejawiają dużą empatię w stosunku do innych.

Co jeszcze zyskują na edukacji domowej małe, wiejskie szkoły? Dochodzi do łączności środowisk szkolnych i pozaszkolnych w małych miejscowościach, bo ludzie angażują się w organizowanie godnego przyjęcia gości – rodzin edukacji domowej przyjeżdżających na egzaminy czy warsztaty. Zaangażowanie szkoły w edukację domową buduje też pozytywny wizerunek szkoły w społeczności wiejskiej.

Korzystne dla szkół jest zaangażowanie rodziców edukujących domowo. Mogą oni uczestniczyć w egzaminach, w warsztatach, a dzięki temu nauczyciele i dyrektorzy mają okazję do rozmów z nimi. Bardzo wiele dowiadujemy się o dzieciach, możemy wspierać rodziców w wychowaniu, szkoła staje się miejscem przyjaznym dla całej rodziny.

Dzięki obecności rodzin edukacji domowej w szkołach wiejskich społeczności lokalne stają się bardziej otwarte, zyskują nowych „przyjaciół” z całej Polski. Dzieci miejscowe bywają zapraszane do odwiedzenia zaprzyjaźnionych rodzin w dużych miastach.

Co powiedzieli przedstawiciele władzy wykonawczej?

Oficjalne stanowisko MEN na temat ED jest pozytywne.

Z grupą rodziców edukacji domowej (grupa robocza ds. kontaktów z MEN) prowadzone są rozmowy na tematy finansowe. Skupiamy się na właściwym wyliczeniu kwot niezbędnych do tego, żeby edukacja domowa rozwijała się, z uwzględnieniem spojrzenia na wydatki szkół klasycznych.

Problemem jest ogólność zapisów na temat edukacji domowej w ustawie o systemie oświaty. Pewne zapisy wymagają doprecyzowania. Jest to początek dyskusji, ale jesteśmy na dobrej drodze i dochodzimy do kompromisów.

Doprecyzowania wymagają m. in. kwestie finansowe, takie jak wycena tych aktywności szkoły, które nie są wycenione, a co za tym idzie – nie są uregulowane.

W czasie debaty z przedstawicielami władzy wykonawczej toczyła się też dość gorąca dyskusja na temat przekazywania subwencji z samorządów do szkół oraz w ogóle na temat współpracy samorządów ze szkołami.

Wynikało z niej, że nie jest to łatwa współpraca. Zdarza się, iż szkoły są traktowane przez samorządy jak firmy nastawione jedynie na osiąganie zysków finansowych, a nie jak placówki oświatowe, którymi przecież, niezależnie od tego czy prywatne czy państwowe – przecież są. Samorządy często zdają się niedostrzegać korzyści jakie niesie rozwój tych szkół (dzięki wspieraniu edukacji domowej) dla społeczności lokalnych.

Po panelach dyskusyjnych przedstawiono pytania i uwagi z sali:

Słyszy się czasem opinię, że w rodzinie w której jest więcej niż dwoje dzieci za decyzją o edukacji domowej stoi problem logistyczny: nie jest łatwo zorganizować odprowadzanie i przyprowadzanie dzieci do/ze szkoły w różnych godzinach. (Odpowiedź: Jest to jedna z przyczyn podejmowania decyzji o edukacji domowej, ale na pewno nie jedyna i nie decydująca.)

Czy zagrożeniem edukacji domowej nie jest brak przyzwyczajenia do absurdu i bezsensu często obecnego w szkole? (Odpowiedź: Maturzyści wypowiadający się wcześniej udowodnili, że nie jest to dla nich problem.)

Czy jest system zbierania danych o ilości uczniów w edukacji domowej? Taki system ułatwiłby kontakty między rodzinami edukującymi domowo. (Odpowiedź: Są dane statystyczne. Platfirmy kontaktu to grupa robocza, kontakty w ramach szkół, organizacji zrzeszających rodziny edukujące domowo, Związek Dużych Rodzin 3+.)

Czy rodzice mogą dostawać część subwencji? (Odpowiedź: Na gruncie obecnych przepisów nie mogą. Pewną formą przekazywania subwencji rodzicom mogłaby być refundacja zajęć edukacyjnych dla dzieci edukacji domowej za pośrednictwem szkół.)

Czy jest możliwość by edukacja domowa była polem testowania zmian wprowadzanych szerzej? (Odpowiedź: Jeśli chodziłoby o jakiś eksperyment w ramach edukacji domowej, a potem pilotaż w szkołach – to taka możliwość istnieje.)

Jak edukacja domowa może wpłynąć pozytywnie na system oświaty? (Odpowiedź: Całe społeczeństwo może mieć korzyści ze wspaniale wyedukowanych w edukacji domowej uczniów.)

Czy jest jakieś oficjalne stanowisko w sprawie rejonizacji edukacji domowej? (Odpowiedź: Przedstawiciel MEN zadeklarował, że żadne prace w tym kierunku nie są prowadzone.)

Czy jest możliwość regulacji wysokości czynszu przez gminy wynajmujące szkołom budynki? Chodzi o to, żeby czynsz nie był zawyżany. (Propozycja pół żartem pół serio rzucona z sali: „telefon negocjacyjny” z MEN.)

Na zakończenie debaty Mariusz Dzieciątko podsumował krótko a dowcipnie wszystkie pięć paneli:

  1. Rodzice: Edukacja domowa to zadanie 24/7. Pozytywny wpływ edukacji domowej na wzmacnianie więzi rodzinnych.
  2. Naukowcy: Rodziny edukujące domowo to rodziny o modelu tradycyjnym. Edukacja domowa rozwija się w Polsce dynamicznie. Rodzce edukujący domowo to nie świry.
  3. Maturzyści. Mówią o sobie, że rozwinęli otwartość i świadomość. Rodzice nie przeszkadzają im w edukacji, a egzamin jest po to żeby poznać nowych kolegów i koleżanki.
  4. Dyrektorzy: Edukacja domowa pozytywnie wpływa na środowiso lokalne i motywuje nauczycieli.
  5. Władza wykonawcza: Jest szansa na wsparcie edukacji domowej.

I oby tak się stało.

I oby nasze dzieci wyrosły na tak mądrych i pewnych siebie maturzystów, jak ci młodzi ludzie, którzy uczestniczyli w debacie.

P. s. Mam też dla Was link do transmisji z debaty na salve.tv – proszę bardzo!

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża i mama trójki nastolatków: absolwenta liceum, licealisty i siódmoklasistki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię pisać (nie tylko bloga), spacerować, robić na drutach i szydełkować. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze. Jestem autorką dwóch książek o edukacji domowej: „Droga w nieznane? Edukacja domowa dla początkujących” i „Edukacja domowa niejedno ma imię. Mentorzy edukacji”.

7 komentarzy

  1. „Czy zagrożeniem edukacji domowej nie jest brak przyzwyczajenia do absurdu i bezsensu często obecnego w szkole?” – dobre! 😉

    Kornelio, dla tych, co wolą słuchać / oglądać, niż czytać, podaj link do relacji na żywo 😉

  2. Dzień dobry! Ja chciałam zapytać- gdyż planuję zmienić liceum na ED, a od niedawna okazuje się, że weszła w życie rejonizacja, która pokrzyzowala mi te plany a dokładnie naukę w Koszarawie Bystrej- jestem bowiem z Malopolski- czy są dla mnie jakieś licea, liceum Montessori, bądź ogółem homeschoolingu, do którego mogłabym się przepisać? Bardzo proszę o pomoc!

    1. Dzień dobry, prawdę mówięc nie bardzo umiem pomóc, bo nie znam szkół przyjaznych ED w Małopolsce, musiałabyś popytać na grupie Edukacja Domowa na facebooku, albo nawet w szkole w Koszarawie – szkoły czasem wsółpracują ze sobą. Zastanowiłabym się też nad przejściem na edukację domową w dotychczasowej szkole, o ile w miarę ją lubisz i wiedzą tam, co to jest edukacja domowa (zawsze możesz też ich uświadomić :-)). Tak naprawdę możesz być zapisana do dowolnej szkoły w województwie, o ile tylko jej dyrektor wyrazi zgodę na ED. Powodzenia!

  3. Witajcie! Jestem w podobnej sytuacji co koleżanka – również chcę zmienić liceum na ED. Mógłby mi ktoś polecić szkoły, które mają w tym doświadczenie (z Mazowsza, najlepiej okolice Warszawy)?
    Pozdrawiam

    1. Witaj Kolejna licealistko 🙂 Co do Warszawy to już mi łatwiej, bo znam tutaj dobrą szkołę przyjazną i praktykującą ED. To „Moracz” w Sulejówku: http://moracz.edu.pl/liceum/
      Jest szkołą prywatną, ale w podstawówce na pewno ED jest bezpłatne. Myślę ze liceum też, ale dopytaj. Wielu moich znajomych ma tam dzieci i są zdowoleni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *