Dziesięć sposobów na upraszczanie życia według dzieci, czyli zero waste time pełną gębą.

Dziesięć sposobów na upraszczanie życia według dzieci by Kornelia Orwat

Nie wiem czy zauważyliście, że dzieci są mistrzami w oszczędzaniu czasu?

Uważam, że powinniśmy brać z nich przykład. Dzieci świetnie wiedzą, na co najlepiej przeznaczyć swój czas. (Pod warunkiem, że NIE jesteśmy „nowoczesnymi” rodzicami i na trzecie urodziny NIE kupiliśmy im smartfonów i tabletów.) Dzieci umieją oszczędzać swój czas na coś lepszego. Wiedzą, że najlepsze dla nich są zabawa, fikanie koziołków i wygłupy.

Oto dziesięć sposobów na upraszczanie życia i oszczędzanie czasu według dzieci:

1. Nie ścielić łóżka.

Po co ścielić łóżko rano, skoro wieczorem znów się do niego położymy?

2. Nie myć zębów.

Po co myć zęby, skoro i tak idziemy do kuchni po jabłko (to nic, że przed chwilą jedliśmy śniadanie), po jabłku przekąsimy kanapeczkę (bo czas na drugie śniadanie), a potem ani się obejrzymy, a już będzie obiad. No a po obiedzie lecimy prędziutko na zajęcia, więc nie mamy czasu, zaś po zajęciach jest przekąska podwieczorkowa, a nie warto przecież myć zębów przed nią. Zaraz kolacja i jakaś bajka przed spaniem, a po bajce wiadomo – głód wilczy dopada więc znów trzeba coś zjeść… A po tym wszystkim to już jest się tak padniętym, że człowiek nie ma siły na mycie zębów.

3. W ogóle nic nie myć.

Podobno trzeba oszczędzać wodę, prawda? A ponadto mycie jest zupełnie bez sensu, bo przecież i tak się pobrudzimy. Poza tym, częste mycie skraca życie, powoduje alergie i… zabiera nam czas!

4. Chodzić po domu w piżamie.

Co za strata czasu, ubierać się, skoro nigdzie nie wychodzimy? Przecież i tak wieczorem pójdziemy spać w piżamie. Po co niepotrzebnie brudzić ubrania?

5. Nie sprzątać.

Sprzątanie to niepotrzebne przekładanie rzeczy z miejsca na miejsce. Normalnie to wiemy, gdzie POŁOŻYLIŚMY jakieś rzeczy: na przykład ręcznik na podłogę w łazience, książki na fotel w salonie, a ubrania na łóżku. A przy sprzątaniu musimy się zastanawiać, gdzie te rzeczy PRZEŁOŻYĆ.

Zawsze też na przykład talerz po śniadaniu może posłużyć do obiadu, skoro już i tak stoi na stole. Planszówka rozłożona na stole też może leżeć na nim przez tydzień, bo a nuż zechce się nam w nią zagrać znowu? Podręczniki pozostawione na stole także przydadzą się niedługo, więc po co je odkładać na półkę? W razie gdybyśmy chcieli na stole zjeść obiad, wystarczy to wszystko odsunąć na bok. Może trochę spadnie na podłogę, ale to nic.

6. Jeść trzy potrawy na krzyż.

Pizza, sushi i kotleciki z piersi kurczaka. Albo w innej wersji: kebab, „chinol” i Mcdonald’s. Albo w wersji mniej kanjpianej: kanapki z serem, rosół i makaron z sosem pesto.

Szkoda tylko, że kiedy w domu jest więcej niż jedno dziecko, każde z nich ma inny zestaw…

7. Ubierać trzy rzeczy na krzyż.

Jedna koszula, jedne spodnie, jedne buty. Czy potrzeba czegoś więcej do szczęścia?!

8. Buty i plecaki pozostawiać tuż przy wejściu do mieszkania.

Po stronie mieszkania, oczywiście. Po co tracić czas i energię na układanie ich „na swoje miejsca”? Są zawsze „pod nogą”, a że trzeba przemierzać przedpokój w podskokach lub slalomem, to co? Przynajmniej jest śmiesznie i ciekawie.

(Przypomniało mi się powiedzonko mojego Taty, które znam od Mamy, bo Tata zmarł jak miałam pięć lat. Otóż Tata mawiał w takich sytuacjach, że „jest o co się zaczepić, a nie ma gdzie upaść”.)

9. Czapki i szaliki rzucać na ławkę w przedpokoju.

Po co tracić czas… i tak dalej na wkładanie ich do specjalnie w tym celu zawieszonych nad ławką kieszeni? Co prawda ławka miała nam służyć do siadania przy zakładaniu butów, ale przecież można kucnąć, nie?

10. Nie robić nic, co wykracza poza obszar naszych zainteresowań i pasji.

Odrabianie lekcji, czytanie lektur szkolnych, odkurzanie, mycie łazienki, tudzież inne czynności, o których mowa w poprzednich punktach – przecież to niepotrzebne komplikowanie sobie życia. Tracenie cennego czasu! Czasu, który wszak lepiej przeznaczyć na rzeczy ważniejsze: zabawę, czytanie Baśnioboru albo „Madiki z Czerwcowego wzgórza”, pisanie książki, wymyślanie gier, rysowanie księżniczek i rzutów mieszkań, oglądanie „Kucyków Pony” (a co!) oraz… nudzenie się. Przecież z nudów rodzą się najlepsze rzeczy!

No właśnie. To ostatnie zdanie powiedział Kubuś Puchatek w filmie „Krzysiu, gdzie jesteś?”, na którym byłam ostatnio z dziećmi.

Bardzo polecam! Zwłaszcza rodzicom! Zwłaszcza rodzicom, którzy nad relacje rodzinne przedkładają wyścigi szczurów (i szkolne, i zawodowe). Co do dzieci, to muszę ostrzec, że jest w filmie jedna dość straszna dla młodszych dzieci scena. Dlatego, chociaż z moją pomocą siedmioletnia Patrycja jakoś tę scenę „przeżyła”, uważam, że film jest dla starszych dzieci. Jedenastoletni Cyryl się nie bał.

No tak. Po tej filmowej dygresji pozostaje mi życzyć Wam miłej niedzieli spędzonej na nudzeniu się!

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża i mama trójki nastolatków: absolwenta liceum, licealisty i siódmoklasistki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię pisać (nie tylko bloga), spacerować, robić na drutach i szydełkować. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze. Jestem autorką dwóch książek o edukacji domowej: „Droga w nieznane? Edukacja domowa dla początkujących” i „Edukacja domowa niejedno ma imię. Mentorzy edukacji”.

9 komentarzy

    1. No… dla mnie też są nie do pomyślenia 😉 Ale dla dzieci i męża – spoko! Co do mnie to wiem, jestem stara, ale co do męża – nie wiem? 😉

    2. Agnieszko, wróć, to znaczy ja – wróć! Niektóre z tych punktów sa dla mnie jak najbardziej do pomyślenia! Na przykład chodzenie w piżamie albo nie sprzątanie. To znaczy mogę tego nie robić… do czasu 🙂 Do czasu aż miarka się przebierze 🙂

    1. Oj tam oj tam, to nie takie straszne przewinienie! Gorzej jak wszyscy domownicy te czapki i szaliki rzucają… Swoją drogą kiedyś mieliśmy w miejsce ławki taką skrzynię otwieraną i zero kieszeni. I co? I był porządek, bo wszyscy chowali czapki itd. do skrzyni… Tyle że było w niej straszne wymieszanie i ciągle ktoś krzyczał: „gdzie moje rękawiczki?!” 🙂

  1. Z moimi maluchami (2 i 4 lata) punkt 5. działa inaczej. Sprzątają, by mieć radochę wywalania wszystkiego znowu z pudeł – czy to nie jedna z lepszych zabaw?
    Punkt 9. – my mamy przegródki, ale dostępne tylko dla Rodziców. Póki co cieszę się, że po spacerze jako tako już się sami rozbierają i odkładają wszystko na niską półkę w szafie przedpokojowej. Wczoraj Młodszy coś zostawił na podłodze, to Starszy wziął to z zapałem i mówi: „O, odłożę, będzie jeszcze większa góra!” Kocha tę górę.

    1. Hihi, dzieci są fajne, ze wszystkiego umieją zrobić zabawę 🙂 Szkoda że nam czasem nie do śmiechu, ale jak mawia mój Mąż – to już nasz problem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *