Czy warto codziennie rano ścielić łóżka?

Czy warto codziennie ścielić łóżka? by Kornelia Orwat

Kiedy przyszła wojna (nie przypuszczałam, że kiedyś napiszę takie słowa), moje życie jakby stanęło w miejscu.

Wstrzymałam oddech w oczekiwaniu, w smutku, w niedowierzaniu. Co dalej? Co robić? Czy warto coś w ogóle robić?
Ale nie można długo wstrzymywać oddechu. Trzeba zaczerpnąć powietrza, żyć dalej.
Więc żyję. Nadal czekam, smucę się i niedowierzam, ale jednocześnie cieszę się życiem i łapię dobre chwile.


Lubię ścielić łóżka.

Kiedyś wydawało mi się to bezsensowną, syzyfową pracą. A teraz lubię. Lubię widok schludnych łóżek, to mnie dobrze nastraja na cały dzień. I nie szkodzi, że te łóżka są pościelone czasem dopiero koło południa. Wcześniej krzątam się, piję kawę, czytam, pracuję, dzwonię, załatwiam coś, rozmawiam z dziećmi, mężem, dzień się już zaczął, ale jeszcze na dobre nie rozkręcił. A pościelenie łóżek to znak: Ogarnęłam dom. Zaczynamy! Teraz już na poważnie! Porządnie.
I nieważne, co zaczynamy.
Nieważne, że to wszystko brzmi niepoważnie, bo cóż to znaczy, zaczynać dzień na poważnie dopiero, gdy pościeli się łóżka?


Czy warto codziennie rano ścielić łóżka?

Niektórzy sądzą, że nie warto.
Niektórzy sądzą też, że nie warto kupować świeżych kwiatów do wazonu.
Celebrować codziennych posiłków. Myć okien, sprzątać, prać, gotować.
Niektórzy sądzą, że nie warto chodzić na spacery dokąd nogi poniosą (a niosą prawie codziennie tą samą drogą). Że nie warto robić zakupów wciąż w tym samym, osiedlowym sklepie.
Że nie warto chodzić co niedzielę do kościoła.
Modlić się co rano i co wieczór.
Urządzać święta. (Bo po co się męczyć i stresować?)
Że nie warto rezygnować z telewizji, fejsbuka, łotsapa, sprawdzania co tam panie w polityce.

A ja myślę, że warto.

Warto nie tylko robić te wszystkie rzeczy, ale też nauczyć się nimi cieszyć. Tymi prostymi, powtarzalnymi, rutynowymi czynnościami. Warto cieszyć się dziećmi i mężem i tym wszystkim, co mamy, a nie wiemy, jak długo mieć będziemy.
Warto wyciszyć głowę i odciąć się od medialnego potoku wiadomości, nowości, „inspiracji” i „wiedzy”.
A żeby nie było nudno, warto zrobić sobie drobną przyjemność: wypić herbatę w ładnej filiżance, kupić świeże kwiaty do wazonu, zagrać z rodziną w planszówkę, obejrzeć dobry film i przeczytać dobrą książkę.


Na przykład książkę Agnieszki Krzyżanowskiej (autorki bloga Agnes on the cloud) pt.: Prosto i uważnie na co dzień. Tchnie spokojem i wycisza. Właśnie ona zainspirowała mnie do napisania niniejszej notki.

A co do dobrego filmu, to polecam arcydzieło: Pewnego razu na Dzikim Zachodzie Sergio Leone z muzyką Ennio Moriccone. Oglądałam ostatnio. Nie wiem, dlaczego dopiero teraz. Toż to uczta dla oka i ucha!

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża i mama trójki nastolatków: absolwenta liceum, licealisty i siódmoklasistki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię pisać (nie tylko bloga), spacerować, robić na drutach i szydełkować. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze. Jestem autorką dwóch książek o edukacji domowej: „Droga w nieznane? Edukacja domowa dla początkujących” i „Edukacja domowa niejedno ma imię. Mentorzy edukacji”.

Jeden komentarz

  1. ”’Że nie warto rezygnować z telewizji, fejsbuka, łotsapa, sprawdzania co tam panie w polityce.” Nie wrzucała bym wszystkiego do jednego worka. Ogólnie często potępia się smartfony za to że psują kontakty międzyludzkie.”Warto cieszyć się dziećmi i mężem i tym wszystkim, co mamy”. No właśnie. Dla mnie komórka to cudowny wynalazek który może łączyć i nawet nie ułatwiać ale umożliwiać wiele kontaktów międzyludzkich. Pamiętam czasy kiedy moja mama i moja babcia nie miały telefonów. Nie miały samochodów a komunikacja miedzy małymi miejscowościami rozrzuconymi po Polsce nie należała do łatwych. Gdyby im ktoś wtedy dał po malutkiej komóreczce to skakały by do góry z radości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *