Blog na nowo

na nowo by Kornelia Orwat

Za dużo słów. Za dużo mówimy, za dużo piszemy.

Zapytasz, gdzie piszemy? No, w Internecie. Podobno więcej jest ludzi, którzy piszą blogi i notki na social media, niż ludzi, którzy je czytają.

Wydaje się też, że sporo osób pisze książki. Modny jest teraz selfpublishing, zresztą sama mam w tym swój udział. Ale gdy ostatnio zajrzałam do Empiku, dostałam zawrotu głowy. Ileż tego jest! Kto to czyta?!

Ile masz w domu nieprzeczytanych książek i czasopism?

Ja sporo.

A jednak piszemy. Są tacy, co nie mogą nie pisać. Nie zważając na to, czy ktoś to będzie czytał, czy nie, tworzą. Na przykład mój syn. Pisze powieść, jedną część za drugą, i choć prawdopodobnie prawie nikt poza bliskimi na te powieści nie czeka (no bo i skąd ma wiedzieć, na co czekać?) – Sergiusz je pisze.

Ja chyba też jestem taką osobą, która nie może nie pisać.

***

Pisałam już, że bliski jest mi minimalizm i esencjalizm. Ten drugi polega ponoć na tym, by robić rzeczy, które są dla nas ważne, które sprawiają nam radość. Odrzucić wszystko inne.

***

A więc – choć bynajmniej nie odrzucam WSZYSTKIEGO innego (nie da się, zwyczajnie się nie da, zresztą wcale bym nie chciała) – będę jednak robić to, co jest dla mnie ważne i co sprawia mi radość.

Tadam! Będę znów pisać bloga. Ale od nowa, na nowo. Spontanicznie, minimalistycznie, w swoim rytmie, na różne tematy, bez spiny, bez marnowania czasu na ustawianie treści pod algorytmy Google’a czy innego boga Internetu, który łaskawie raczy obdarzyć twórcę łaskami pozycjonowania strony.

Będę pisać dla siebie. A być może przy okazji dla kogoś jeszcze, dla kogoś, komu się moje pisanie spodoba i kto nie będzie zaglądał tu dlatego, że mu algorytmy moją stronę podsuną na tacy, tylko dlatego, że będzie chciał zajrzeć, co u Kornelii słychać.

***

Dlaczego zaczynam na nowo?

Bo gdy robiłam tutaj porządki: usuwałam linki do nieaktualnych stron sprzedażowych i zapisów na różne różności i dodawałam nowe zdjęcia, zauważyłam pewną niepokojącą rzecz. Mianowicie, gdy zaczęłam się spinać, żeby coś Wam, czytelnicy sprzedać (bo chciałam z blogowania uczynić small, slow biznes), moje teksty straciły na dawnej lekkości i zdawały się krzyczeć: kup, zapisz się, zobacz, kliknij!!!

Cóż. Wiem, że tak się teraz robi wszędzie, że na tym polega biznes, ale… cóż. To jednak nie moja bajka.

Także ten. Wracam. Od nowa, spokojnie. Czasem coś napiszę. Niekoniecznie o edukacji domowej. Jeśli jesteś zapisana, zapisany na newsletter, dostaniesz o tym info.

Dobrego czasu! Pa!

PS Napisałam. O tym, jak zdzierałam stare naklejki z łóżka Patrycji, ojoj!

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża i mama trójki nastolatków: absolwenta liceum, licealisty i siódmoklasistki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię pisać (nie tylko bloga), spacerować, robić na drutach i szydełkować. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze. Jestem autorką dwóch książek o edukacji domowej: „Droga w nieznane? Edukacja domowa dla początkujących” i „Edukacja domowa niejedno ma imię. Mentorzy edukacji”.

15 komentarzy

    1. O, jak szybko zauważyłaś, że napisałam! Masz jakieś powiadomienia? A w ogóle to się cieszę, że się odezwałaś i mnie wspierasz w decyzji 🙂

    2. Powiadomienia mam w intuicji. Lubię blogi ludzi, lubię Ciebie i wiesz, że mamy bratnioduchowość, więc czasem zaglądam tu z nadzieją, że coś się pojawi.
      Blogowo też przeżywamy podobne fazy – mam takie wrażenie. Odbieramy te same fale czy układy planet 😉

    3. No to rzeczywiście masz dobrą intuicję 🙂 Bratnioduchowość zdecydowanie! Blogowo też! Fale i planety pewnie tak samo 🙂
      Ja do ciebie też zaglądam!
      Ściskam!

  1. „Ile masz w domu nieprzeczytanych książek i czasopism?” Wiele osób robi z tego wyrzut a książki to nie słoiki z przetworami, które jak się nie zje to się zepsują. Jeśli wiem, że w najbliższym czasie jej nie przeczytam to nie powód, że by nie kupić tej książki. Często jeśli nie kupię jej teraz to w ogóle jej nie przeczytam, bo w bibliotece akurat jej nie będzie, znajomi tym tematem się nie interesują, wznowienia nie ma itp.

  2. Hej!
    Pisz po swojemu, wtedy kiedy czujesz. Tak jest najlepiej. Nie musisz być internetową bizneswoman 🙂
    Ja mam Ciebie w Feedly, stąd wiem, że coś napisałaś 🙂

    1. O! Ale miła niespodzianka! Tina! Ech, dawne czasy 🙂 Fajnie, że się odezwałaś i fajnie, że masz mnie w Feedly. Muszę to wypróbować, bo odkąd Bloglovin się zepsuło (nie ma apki, chlip chlip), to nie czytam blogów. A czasem lubię.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i jestem swoją drogą ciekawa, jak Wam się potoczyło z edukacją? Chyba nie poszliście w końcu w domową, nie?

    2. Nie, nie poszliśmy w domową, chociaż wciąż mamy tę furtkę otwartą.
      Młodszy syn by chciał nie chodzić do szkoły, ale u niego to jest związane z problemem z nawiązywaniem relacji. Czyli: nie mam kolegów, nie będę chodził do szkoły, nie potrzebuję mieć w ogóle kolegów. I dlatego też do tej szkoły nadal chodzi. Bo powolutku jakieś te relacje dzięki temu nawiązuje 🙂

  3. No i extra!! Autentycznie i mozna odetchnac z ulga ze ktos pisze dla przyjemnosci a nie ze probuje mi cos sprzedac. Chyba kazdy tak teraz robi, powiela ten sam model: newsletter, nagrania na fb, lekko i przyjemnie a na koncu informacja o platnym produkcie (a Cialdini tak dawno to juz opisal;) tesknie za livami na fb!! Sprzedazowe czy nie byly super!!!

    1. No. Żebyś wiedziała, że jak zaczęłam czytać swoje stare wpisy to jakby ktoś świeże powietrze wpuścił. No ale co zrobić, trzeba pewne etapy przejść, pewne rzeczy na sobie przetestować, sprawdzić się, nauczyć co działa, co nie, co dla mnie dobre.
      Z drugiej strony jak mamy płatne produkty to głupio o nich nie informować 🙂
      Co do liveów to się na razie nie wypowiem, nie mam do tego teraz głowy…
      Do zobaczenia!

  4. Tęsknię za pisaniem, ale na mnie jeszcze chyba nie przyszedł czas powrotu 😉
    Za to zeszyty mam bogate ;))))
    Cieszę się że wrócilas 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *