30 Days Wild – dzikie dni – tydzień czwarty

Dziś czas na zakończenie wyzwania blogowego 30 Days Wild (zasady: 30 Days Wild).

Ostatni, czwarty nasz tydzień Dzikich Dni był naprawdę dziki, bo spędziliśmy go na wsi, w gospodarstwie agroturystycznym Relax w Perzanowie koło Różana.

Dla mnie najprzyjemniejszy był fakt, że nie musiałam gotować – na pyszne posiłki wzywał dzwoneczek zawieszony u drzwi jadalni.

Dzieci całe dnie spędzały na podwórku, bawiąc się na placu zabaw, biegając po obejściu i podglądając konie, jeżdżąc konno i chlapiąc się w basenie.

Rewelacją okazała się wymyślona przez dzieci zabawa „w konie”. Odbywała się na padoku. Polegała na tym, że każdy otrzymywał jakąś rolę i imię – byli tam trenerzy oraz konie. Np. koniki Balurek, Natalia, Lambor i Czarter miały za zadanie biegać po padoku, zaś trenerzy wydawali im polecenia. Dla relaksu koniki bardzo chętnie tarzały się na plecach w piasku. Całe szczęście, że mieliśmy w pokojach prysznice.

Gdy wyczerpał się zapas pomysłów na zabawę w gospodarstwie, odbyliśmy wycieczkę do lasu. Niestety, szybko stamtąd uciekliśmy, bo okazało się, że leśna dróżka została opanowana przez mrówki, które wybudowały sobie miasto mrowisk po obu jej stronach. Nigdy nie widziałam tylu mrowisk tak blisko siebie. Wyglądało to naprawdę jak mrówcze miasteczko.

W świeże owoce zaopatrywaliśmy się w sąsiednim gospodarstwie, gdzie pozwolono nam wejść do ogrodu i obejrzeć drzewa czereśniowe, krzaki porzeczek i agrestu.

Mogliśmy też pozbierać sobie resztki truskawek prosto z pola – były przepyszne, najlepsze jakie jadłam w tym sezonie.

Myślę, że z zakończeniem WB 30 Days Wild nie zakończą się nasze dzikie dni – mamy teraz ochotę na więcej!

Tymczasem znów wyjeźdżamy na wakacje i najprawdopodobniej nie będę miała dostępu do internetu – i o to w wakacjach chodzi, nie?

A więc do zobaczenia za półtora tygodnia, we wtorek.

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża i mama trójki nastolatków: absolwenta liceum, licealisty i siódmoklasistki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię pisać (nie tylko bloga), spacerować, robić na drutach i szydełkować. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze. Jestem autorką dwóch książek o edukacji domowej: „Droga w nieznane? Edukacja domowa dla początkujących” i „Edukacja domowa niejedno ma imię. Mentorzy edukacji”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *