30 Days Wild, czyli moje pierwsze wyzwanie blogowe

Dzięki autorce bloga Nasze Rodzinne Podróże, Ninie NM, dołączyłam do pierwszego w życiu wyzwania blogowego. 

Nosi ono wdzięczną nazwę 30 Days Wild i jak sama nazwa wskazuje, chodzi w nim o działania zbliżającye nas do przyrody.

Zasady akcji opisane są tutaj:

30 Days Wild, czyli 30 Dzikich Dni

Z powodu weekendowego wyjazdu do lasu, odstąpiłam od zasady zdania relacji z minionego tygodnia w sobotę. Liczę na Waszą wyrozumiałość.

A Oto podsumowanie naszych pierwszych sześciu z trzydziestu dni z naturą.

Poniedziałek:

Ponieważ mieszkamy przy parku, nie jest niczym dziwnym, że spędzamy w nim dużo czasu. W poniedziałek byliśmy na zwyczajnym spacerku. Ot, taki niewyszukany, pospolity i łatwo dostępny kontakt z naturą.

Wtorek:

Byliśmy na wycieczce w Ogrodzie Botanicznym w Powsinie. Największe wrażenie zrobiły na mnie kwitnące rododendrony (różaneczniki) i ogród różany z przepięknie pachnącymi odmianami takimi jak burbońska.

30 Days Wild rododendron
Różaneczniki, czyli rododendrony
30 Days Wild różanecznik
Różaneczniki czyli rododendrony
30 Days Wild Variegata di Bologna
Róża Burbońska czyli Variegata di Bologna

Na dzieciach największe wrażenie zaś zrobiły „góry”, po których można było się wspinać. Dla niezorientowanych wyjaśnię, że są to pagórki imitujące krajobraz Tatr, Pienin i Bieszczadów.

Bardzo nam się podobała szklarnia, w której oglądaliśmy między innymi chlebowiec, cytryny i grejfruty zwieszające się z drzew oraz fascynujące dzbaneczniki.

30 Days Wild dzbaneczniki w Powsinie
Dzbaneczniki

Polecam stronę Ogrodu Botanicznego w Powsinie.

Środa:

Dzieci bawiły się dużą gromadką w parku, tym razem niedaleko domu znajomych. Kontynuacja zabawy odbywała się w ogródku przydomowym.

Czwartek:

No cóż… Ponownie mieliśmy okazję do szaleństw w „małpim gaju” w ogródku przydomowym u kolejnych znajomych.

Piątek:

Zrobiliśmy porządki w domku naszego ślimaka, czyli Achatiny Fulici Albiny zwanej pieszczotliwie Bursztynkiem. Trzeba było wyrzucić stary torf z resztkami jedzenia i innymi resztkami pokarmowymi.

30 Days Wild achatina fulica

W międzyczasie Bursztynek poszedł do kąpieli pod prysznicem.

Niestety, nie miałam nowego torfu, więc ślimaczek zadowolił się na razie posłaniem z ręczników papierowych, dobrze zwilżonych.

30 Days Wild ślimak achatina fulica albina

Dostał też dorodną truskaweczkę i kawałek jabłka do jedzenia. Dzieci posypały to sposzkowaną muszlą mątwy, żródłem wapnia.

30-Days Wild karmienie achatiny

Sobota i niedziela:

Mieszkaliśmy w domkach kempingowych w Puszczy Białej w miejscowości Brok. Dzieci szalały w parku linowym i biegaly po lesie. Szumiały sosny, śpiewały ptaki, pnie drzew były na wyciągnięcie ręki i nogi z domku, sarenki zaglądały nam przez okno… oj, zagalopowalam się.

Bardzo polecam – ze względu na wspaniały, oddany swojej pracy personel i misję ewangelizacyjną ośrodka: Nadbużański Ośrodek Edukacji NOE.

Kolejną relację mam nadzieję przedstawić punktualnie, czyli w sobotę.

Pozdrawiam wszystkich uczestników wyzwania, a nieuczestników zachęcam do dołączenia do wyzwania albo do „bezwyzwaniowych” kontaktów z naturą.

A może podsuniecie mi jakieś pomysły na kolejne dni?

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża i mama trójki nastolatków: absolwenta liceum, licealisty i siódmoklasistki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię pisać (nie tylko bloga), spacerować, robić na drutach i szydełkować. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze. Jestem autorką dwóch książek o edukacji domowej: „Droga w nieznane? Edukacja domowa dla początkujących” i „Edukacja domowa niejedno ma imię. Mentorzy edukacji”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *