Nasza ostatnia w tym roku szkolnym wycieczka z cyklu „Butem po Wawie” to wycieczka po Kamionku, bliskim mojemu sercu, bo znajdującym się w sąsiedztwie Grochowa, na którym mieszkamy.
Na pierwszy rzut oka Kamionek to miejsce pełne ruder oraz pustych, zapuszczonych placów.
Jednak rejon ten kryje w sobie wiele perełek i jest przez to niejednoznaczny, interesujący.
Perełkami bywają „rudery”, okazuje się bowiem, że są to stare fabryki czy kamienice, które czekają na odkrycie swojej urody, czyli kurację odmładzającą.
Zresztą, niektóre z nich doczekały się już kuracji w postaci interesującego makijażu:
Perełką innego rodzaju jest konkatedra przy ul Grochowskiej 365.
Dla mnie, warszawianki od dziesięciu lat, zaskoczeniem było odkrycie, że ten modernistyczny kościół położony w dziwnym miejscu – przy przystanku tramwajowym na bardzo ruchliwej i hałaśliwej ulicy – to konkatedra Matki Bożej Zwycięskiej, wzniesiona latach 1929 – 1931 jako wotum za zwycięstwo w Bitwie Warszawskiej 1920 roku (tutaj znajdziecie informacje o Konkatedrze).
A jakie skarby kryją się na przykościelnym podwórzu?
Mogiły Cmentarza Kamionkowskiego, jednego z najstarszych cmentarzy w Warszawie (tutaj informacje o Cmentarzu Kamionkowskim),
oraz przepiękna drewniana dzwonnica z XVIII wieku.
Na Kamionku znajduje się też Soho Factory, mające ambicję stać się odpowiednikiem nowojorskiej dzielnicy artystycznej SoHo.
Pofabryczne budynki zamieniono tutaj na galerie, muzea, restauracje i biura. Na stronie internetowej SOHO FACTORY znajdziecie ciekawie opisaną historię Kamionka.
W Soho Factory mieści się między innymi Muzeum Neonów i Muzeum Czar PRL.
To ostatnie z przyjemnością (ale i mieszanymi uczuciami, jako że niektórzy z nas w PRL-u parę lat przeżyli) zwiedziliśmy.
Młodzież dzielnie stała w kolejce po oranżadę.
Później ją konsumowała. Niektórzy (przy stoliku pod ścianą) przy oranżadzie próbowali grać w planszówki historyczne („Kolejka”, „Pan tu nie stał”).
Spójrzcie, jakie mimo wszystko urocze były te mieszkanka w skali mikro!
Na takim półko-tapczanie spałam jako nastolatka w internacie w siedmoosobowym pokoju. Pokój był na szczęście dużo większy od tego na zdjęciu. Był też, niestety, dużo brzydszy…
Miło powspominać stare, dobre-niedobre, czasy.
Miło też odkrywać miejsca znane-nieznane, takie jak Kamionek.
Czuję się dzięki temu coraz bardziej warszawianką.
Dziękuję Wam, wycieczkowicze i dziękuję Panu Rafałowi Dąbrowieckiemu (Butem po Wawie), naszemu przewodnikowi.
Dziękuję też Danusi Dejtrowskiej, naszemu nadwornemu fotografowi. Dzięki niej spisuję te wrażenia.