Jak to miło mieć wiernych czytelników, którzy nie dość, że są wiernymi czytelnikami, to jeszcze… piszą!
Czytelnicy piszą do mnie mejle, a w nich – przesyłają takie teksty, że serce rośnie! I rośnie jeszcze bardziej, gdy zgadzają się na ich publikację.
Dzisiaj prezentuję Wam tekst Michała, ojca w edukacji domowej. Jego syn jest w edukacji domowej od 4 lat – teraz na etapie trzeciej klasy gimnazjum, a córka od 2 lat – obecnie na etapie piątej klasy szkoły podstawowej.
CrEDo
(Nie)szczęście (nie)uczenia własnych dzieci
O pasterzach i rolnikach
Troską rolnika jest pole. To co wyznaczone trzeba zaorać, zabronować, obsiać… Zaprzęg leniwy, bruzda nie dość równa, zasiewy spóźnione, deszcze nie w porę, urodzaj niepewny. Ot, dola chłopa.
Pasterz myśli o stadzie. Musi znaleźć dobre pastwisko, świeżą wodę, przeprowadzić przez przełęcze lub ciemne wąwozy. Kiepską łąkę można zwyczajnie porzucić. Robactwo, choroby, kontuzje czy rany pochłaniają czas i szarpią nerwy, ale najczęściej znajdzie się spokojna chwila, by spojrzeć w niebo i cieszyć się bliskością. Jeśli zwierzęta zdrowo rosną – po co troszczyć się, ile i czego zjadły? One wiedzą, czego im trzeba.
Nie ma sprawiedliwości na świecie – życie pasterza jest lżejsze, a jego dary milsze, wiemy to już z pierwszej księgi. Chyba więc nie warto odmierzać, zaprzęgać i poganiać. Gdy tylko można – ufajmy i siadajmy z boku.
Biada jednak pasterzowi, który przestanie czuwać. Nie zmieni na czas pastwiska, nie wypatrzy burzy, nie ustrzeże przed wilkami…
O Eskimosach
W dzieciństwie przeczytałem historyjkę o Eskimosach, którzy popłynęli na odległą wysepkę, żeby skosić trawę dla reniferów. Ponieważ trawa jeszcze nie dość wyrosła, wyciągnęli zapasy i rozłożyli się obozem.
Historyjka utkwiła mi w pamięci, bo wydawali mi się bardzo śmieszni. Później uznałem, że w swoich warunkach działali całkiem rozsądnie. Wydawali mi się bardzo inni.
Gdybym wcześniej pojął ogólniejszy sens tej opowiastki, oszczędziłbym sobie wielu zbędnych starań i rozgoryczenia z powodu niewdzięczności trawy.
O Plutarchu i systemie
W traktacie o słuchaniu Plutarch napisał, że umysłu nie należy porównywać do butelki, którą trzeba napełnić, lecz do drewna, które wystarczy rozpalić, by zapłonęło własnym ogniem.
Traktat od dawna nie jest bestsellerem, ale i tak Plutarch ma sporo szczęścia – ileż to dzieł ma szanse przetrwać 2000 lat?
Zamiast więc wzdychać nad przemijaniem, podziwiajmy potęgę systemu. Zaszczepił w nas tyle schematów, że mimo wszystko łatwiej dokopać się do Plutarcha niż samemu dojść do podobnej myśli.
O byciu „za”
Oczywiście być „za” – wspierać, popierać, być po ich stronie.
Dobra mieszanka: zaangażowanie, zainteresowanie, zaufanie. Pierwszego i drugiego składnika musi z czasem ubywać (pierwszego wcześniej i szybciej!), ale bez trzeciego nigdy nic się nie uda.
„Za” znaczy również „z tyłu”. Dać się prowadzić to też sztuka.
O izmacjach czyli 4 razy „i”
Jest u Niziurskiego dyrektorka szkoły, której przemowy są wykładem słownika wyrazów obcych. Uczniowie określają to zwięźle: „Okulla pogrążyła się w izmacjach”.
Ja mam swoje trzy obce słówka, które dodają odwagi w działaniu i powagi w gadaniu.
1. Immersja, czyli pozastawiaj sidła.
Nie zaganiaj – zwierzyna jest czujna. Jak tylko straci czujność – sama wpadnie. W miarę możności powstrzymaj wtedy okrzyk triumfu.
2. Inspiracja, czyli usiądź z wędką.
Drugą zostaw w dostępnym miejscu. Nie rozglądaj się – łowisz ryby i na nikogo nie czekasz. Drugi spławik pojawi się prędzej lub później. Uwaga: nic się nie uda, jeśli sam nie polubiłeś wędkowania.
3. Inicjacja, czyli zabierz na polowanie.
Weź towarzysza i pomocnika – z widzem nie warto iść do lasu. Jeśli sam idziesz pierwszy raz, nie udawaj starego wyjadacza.
Najważniejszym słowem na „i” nikomu nie zaimponuję. Do bólu polskie, najkrótsze ze wszystkich.
4. „i” = gotowość na coś poza własną ideą, intencją, inwencją, iluzją…
A bez metafor?
Zadanie jest z podobnej półki co skok na bank, więc pytania Kwinty i Duńczyka nie sposób lekceważyć. A zatem – prosto z mostu:
1. Róbmy po swojemu
– edukacja domowa to ścieżka życia a nie zbiór technik.
2. Dajmy im być sobą
– ich potrzeby i możliwości są ważniejsze niż nasze wyobrażenia i plany. Nigdy też nie zapominajmy, że każde z naszych dzieci jest inne!
3. Wychowujmy samych siebie
– jak wszyscy rodzice jesteśmy obserwowani – ale częściej i do tego uważniej… Przykład ma siłę czołgu – i w dobrym, i w złym.
4. Nie przeceniajmy wysiłku
– nie warto zdobywać w pocie czoła tego, co można osiągnąć łatwo i z radością. A okazji do ćwiczenia charakteru nigdy nie zabraknie.
5. Nie dajmy się wrabiać
– jak tylko zaczniemy się czymś przejmować, oni przestaną. Niech się martwią o swoje sprawy. My tylko wspierajmy. I nie dokładajmy ciężaru naszych oczekiwań.
6. Miłość jest największa i najważniejsza, a cierpliwość bywa jeszcze bardziej najważniejsza.
Michale, dziękuję Ci bardzo!
Czytałam to CrEDo kilka razy, i doszłam do wniosku, że najbardziej intryguje mnie zdanie: „A okazji do ćwiczenia charakteru nigdy nie zabraknie.” Stoi ono w sprzeczności z powszechnem podejrzeniem, jakoby dzieci w edukacji domowej były „trzymane pod kloszem”. Co o tym sądzicie?
A może CrEDo Michała zapoczątkuje cały cykl CrEDo pisanych przez czytelników? Czytelnicy – do piór? Zapraszam!
A mi utkwiła w głowie myśl: „Zamiast więc wzdychać nad przemijaniem, podziwiajmy potęgę systemu. Zaszczepił w nas tyle schematów, że mimo wszystko łatwiej dokopać się do Plutarcha niż samemu dojść do podobnej myśli.”
Niesamowicie celna. Ale, co ważniejsze – co zrobić, żeby kolejne pokolenie nie tkwiło w sidłach systemu aż tak bardzo.
Pozdrawiam!