Moja praca magisterska

Moja praca magisterska by Kornelia Orwat

Na początu wakacji napisałam entuzjastyczny wpis o tym, jak się cieszę, że są wakacje i na co wreszcie będę miała czas. Hahaha!!!

Rzeczywiście, czasu miałam od groma, jak zwykle zresztą (zawsze mamy przecież tyle samo czasu, prawda?), ale nie miałam go na te wszystkie rzeczy, o których napisałam w rzeczonym wpisie.

Ale, ale. To jeszcze nie koniec wakacji, więc nie będę jeszcze robić podsumowań!

Powiem Wam tylko tyle, że częściowo udały mi się przemyślenia i wymyśliłam, co mogę oddać z nieprzebranych zasobów naszych szaf, półek i pawlaczy. Wymyślanie z grubsza polegało na wyciąganiu wszystkiego po kolei, oglądaniu i szybkiej (zazwyczaj) decyzji: zostawiam – oddaję – wyrzucam.

Niestety, wyrzucam też (sorry zerośmieciowy Winnetou…). Ale dużo oddaję. Do Caritasu, do biblioteki. Czasem wywożę na wieś, do Cioci, bo na wsi, wiadomo, więcej szpargałów się po stodołach i strychach upchnie niż w bloku w mieście.

Tak przemyśliwując i wyciągając różności, wyciągnęłam razu pewnego… moją pracę magisterską! Tknięta przeczuciem zajrzałam do środka… i co widzę? Przepowiedź swojej własnej przyszłości!

Bo, chociaż nie miałam wówczas nawet bladego pojęcia, że istnieje współcześnie coś takiego jak edukacja domowa, właśnie o niej napisałam. Nie wprost, rzecz jasna. Raczej oddałam ducha edukacji domowej („oddałam ducha” – hmm…).

Dlatego, ponieważ przemyślenia (i wyprzątanie szaf) nadal trwa, ułatwię sobie życie i zacytuję Wam dziś wstęp do mojej pracy magisterskiej.

Dla porządku poinformuję, że promotorem pracy był doc. dr Andrzej Rutkowski, a obroniłam się na kierunku Wychowanie Muzyczne na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Warmińsko – Mazurskiego. Był to rok 1999 (tak, tak…, wiem, że nie wyglądam.).

Praca nosi tytuł:

Zainteresowania kulturalne młodzieży w świetle analizy treści i form spędzania czasu wolnego. (Na podstawie badań przeprowadzonych w Gołdapi.)

Wstęp:

Myślenie i odczuwanie to dwa aspekty istnienia człowieka, odwieczny konflikt pomiędzy duszą a ciałem, rozumem a emocjami, pomiędzy racjonalistami a idealistami.

Kto ma rację? Co jest ważniejsze? Czucie czy myślenie? Istnieją ludzie, którzy bardziej czują niż myślą – żyją, kierując się częściej emocjami niż rozumem. Są to ludzie wrażliwi – tak zwani wrażliwcy lub nadwrażliwcy. Wrażliwość jest cechą, która straciła ostatnio na wartości.

Ludzie wrażliwi mają coraz mniej do powiedzenia w dzisiejszym świecie „twardych łokci”, gdzie ceni się odwagę, tupet, brak skrupułów, odporność – czyli właśnie brak wrażliwości.

Czy jednak wszyscy nie pragniemy dobra? Czy nie chcielibyśmy być otaczani ludźmi dobrymi, życzliwymi, a takimi zazwyczaj są ludzie wrażliwi?

Wydaje się, że zapominamy o tym. Jeżeli dzisiejsza szkoła – mam na myśli szkołę zreformowaną – nie uświadamia sobie potrzeby wychowania przez sztukę, wychowania estetycznego – a przecież głównie takie wychowanie kształtuje i rozwija wrażliwość – to znaczy, że zaczyna dorastać pokolenie ludzi „twardych”, przeintelektualizowanych, wychowanych przede wszystkim do odbierania, przetwarzania, przekazywania bądź tworzenia informacji.

Rację mają ci, którzy twierdzą, że szkoła powinna najpierw wychowywać, a potem dopiero uczyć.

Stwierdzenie to nabiera szczególnej mocy w obecnej erze informacji – w cywilizacji, w której naczelną wartością, dobrem materialnym, a przede wszystkim towarem stała się informacja.

Informacja to jednocześnie wiedza, a znakiem naszych czasów jest prawie nieograniczony do niej dostęp. Zatem należałoby zaapelować: Nie uczmy, bo młodzież i tak dotrze do potrzebnej im wiedzy przez Internet, telewizję, czy encyklopedie – ale wychowujmy. Uczmy nie konkretnych informacji, lecz uczmy jak żyć, jak współżyć z innymi ludźmi oraz jak odnaleźć się w świecie i wśród ludzi.

Młody człowiek rozwija się zarówno intelektualnie, jak i emocjonalnie, i aby zapewnić mu taki wszechstronny rozwój niezbędne jest wszechchstronne wychowanie i nauczanie.

Wychowanie estetyczne jest o tyle istotne, o ile ma ono duży wpływ na zwiększenie satysfakcji dzieci. Wiadome jest przecież, że satysfakcja dziecka jest warunkiem powodzenia wszelkich działań wychowawczych.

Zaś zajęcia wchowania estetycznego, plastyki czy muzyki poprzez pobudzenie do twórczego działania potrafią dać wiele radości i satysfakcji, tym samym zswiększając i rozbudzając zainteresowanie daną dziedziną.

Z kolei zainteresowanie jest jednym z warunków skutecznego zapamiętywania, wobec czego ma znaczący wpływ na efektywność nauczania.

Tak więc wychowanie i nauczanie nieustannie wpływają na siebie i są od siebie zależne. Nie można ich rozdzielać. Uważam że zainteresowania odgrywają bardzi ważną rolę w życiu człowieka – tak dorosłego, jak i młodego. Są one czymś, co czyni życie ciekawszym, wypełnia je treścią, często nadaje mu sens.

Jednocześnie, z punktu widzenia pedagogicznego, jak starałam się wykazać to powyżej, zainteresowania odgrywają również ogromną rolę w całym procesie wychowawczym i dydaktycznym.

Dziecko, które nie jest czymś zainteresowane, nie skupi na tym swojej uwagi, nie poświęci temu swego czasu ani wysiłku.

Aby oddziaływanie pedagogów i wychowawców było zatem skuteczne, należy kłaść duży nacisk na rozwój i kształtowanie zainteresowań, zaś te powinny być jak najbardziej różnorodne, aby zapewnić wszechstronny rozówój – emocjonalny i intelektualny (nie zapominając przy tym o rozwoju fizycznym).

Ponieważ uważam, iż strona emocjonalno – estetyczna wychowania i nauczania jest traktowana marginalnie w dzisiejszej szkole, w mojej pracy postanowiłam zająć się zinteresowaniami kulturalnymi – zbadać ich ilość, jakość oraz sposób realizacji.

Wydaje mi się, że istotnie zbyt mało uwagi poświęca się sztuce w wychowywaniu młodych pokoleń.

Gdyby świat był bardziej uwrażliwiony na piękno, byłby jednocześnie bardziej uwrażliwiony na brzydotę, na nieszczęście i z pewnością byłoby wówczas mniej zła na świecie.

Zamiast interesować się sensacją i kryminalistyką, ciemną stroną życia, młodzież interesowałaby się muzyką, malarstwem, literaturą, słowem – sztuką. Jednak aby takie zainteresowania rozbudzić, potrzebna jest zintegrowana praca wychowawców, nauczycieli i rodziców.

Aby ziarno wydało owoce, trzeba je najpierw zasiać, a potem pielęgnować. To samo jest z zainteresowaniami.

Zainteresowania kulturalne postanowiłam przedstawić w świetle analizy treści i form spędzania czasu wolnego badanej młodzieży, gdyż tylko w ten sposób możliwe było uzyskanie prawdziwego wizerunku tych zainteresowań.

Przejawiają się one przecież w działaniu, zaś działanie i aktywność w czasie wolnym mają tę cechę, iż są dobrowolne, a zatem można powiedzieć, że to co robi wtedy młodzież, rzeczywiście ją interesuje.

(tutaj następuje opis kolejnych rozdziałów pracy)

I jak Wam się podoba?

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża i mama trójki nastolatków: absolwenta liceum, licealisty i siódmoklasistki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię pisać (nie tylko bloga), spacerować, robić na drutach i szydełkować. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze. Jestem autorką dwóch książek o edukacji domowej: „Droga w nieznane? Edukacja domowa dla początkujących” i „Edukacja domowa niejedno ma imię. Mentorzy edukacji”.

4 komentarze

    1. Moja praca magisterska składa się w większości z rozbudowanych obliczeń (matematyka), a tekstu w niej jak na lekarstwo, więc grozi mi po latach najwyżej zdziwienie- jak ja do tego doszłam 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *