Jakie są moje priorytety?

Jakie są moje priorytety by Kornelia Orwat

Wierni czytelnicy zauważyli zapewne, że artykuły pojawiają się ostatnio na blogu dość nieregularnie.

Muszę przyznać, że tempo, jakie sobie narzuciłam, czyli dwa artykuły na tydzień, na dłuższą metę jest dla mnie dość mordercze. Ta „dłuższa meta” trwa już ponad dwa lata! 8 marca mój blog obchodził drugie urodziny. Przez te dwa lata napisałam 184 artykuły. Jedne krótsze, inne dłuższe. Każdemu poświęciłam jakiś kawałek mojego życia.

Przyznaję. Bardzo lubię pisanie. Dzielenie się emocjami, doświadczeniami. Jest to moje hobby, które – ponieważ stawia mnie w specyficznej relacji z czytelnikami – zobowiązuje. Dlatego muszę bardzo uważać, żeby nie przekraczać granicy, poza którą moje pisanie przestaje być hobby, a staje się obowiązkiem przysłaniającym wszystko inne.

Ale od czego ma się priorytety!

Powyższy rysunek miał być takim sobie niewinnym żartem. Jednak im dłużej mu się przyglądam, tym mniej śmieszny, a bardziej prawdziwy mi się wydaje.

Widać na nim wyraźnie, że choć chcę być jak biblijna Maria, jestem jak Marta.

Chciałabym, żeby na pierwszym miejscu w moim życiu stały sprawy duchowe i te związane z relacjami z najbliższą rodziną. Nie ma się jednak co oszukiwać – sprawy materialne, codzienna krzątanina i obowiązki są jak samiec alfa. Wciąż chcą być na pierwszym planie. Wciąż silniejsze, zawsze górą.

Sprawy pilne kontra ważne.

Sprawy pilne i ważne kontra najważniejsze.

Chociaż… może upraszczam? Może nie jestem obiektywna? Może w rzeczywistości ta piramida nie jest piramidą, tylko… no właśnie, czym?! Kociołkiem, w którym priorytety mieszają się? Przestają być priorytetami, bo wszystkie są jednakowo ważne. Wszystkie równe wobec żywiołu, jakim jest życie.

Co o tym sądzicie? Macie priorytety, z których każdy walczy o palmę pierwszeństwa? Czy zachowujecie równowagę?

P. s. Ponieważ żywioł, jakim jest życie (a także – trzeba to sobie jasno powiedzieć – moje lenistwo) sprawia, że artykuły pojawiają się (i – nie oszukujmy się – będą się pojawiały) niezbyt regularnie, zachęcam Was do zapisania się na moje powiadomienia o nowych artykułach.

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża i mama trójki nastolatków: absolwenta liceum, licealisty i siódmoklasistki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię pisać (nie tylko bloga), spacerować, robić na drutach i szydełkować. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze. Jestem autorką dwóch książek o edukacji domowej: „Droga w nieznane? Edukacja domowa dla początkujących” i „Edukacja domowa niejedno ma imię. Mentorzy edukacji”.

6 komentarzy

  1. Ja tak sobie myślę, że jeśli pracę i obowiązki domowe wykonuje się z radością i wdzięcznością, to jest to też trochę powiązane z Bogiem. Bo codzienność nie polega na tym, żeby siedzieć w kościele przez 12 godzin. W każdym razie nie Twoja – na Ciebie czekają inne obowiązki. Zakonnicy, księża – ich droga jest inna, ale nie o tym teraz 😉 Każdy człowiek został do czegoś powołany. I jeśli moim powołaniem jest rodzina, to dziękuję Bogu za to i staram się moje rodzinne zadania wykonywać jak najlepiej – z myślą o Bogu. Równocześnie próbuję (co niestety średnio mi idzie) jakoś się zaangażować w rozwój zawodowy. Wiem, że to nie jest najlepszy czas, bo mam pod opieką właśnie dzieci, które potrzebują mamy, ale jednak choć te parę godzin tygodniowo staram się wykroić. Nie oczekuję wielkich sukcesów, ale też nie chcę spocząć na laurach i powiedzieć – położę się do góry brzuchem i będę odpoczywać. Pomyśl, że Twoim blogiem edukujesz ludzi o dobrych rzeczach. Piszesz też o Bogu w Twoim codziennym życiu. Czyli dajesz świadectwo – nienachalne, ale wyraźnie widoczne. Czyli blogując też wielbisz Boga. I angażując się w pracę pokazujesz dzieciom, że praca w życiu jest potrzebna i że ich też to kiedyś czeka. I myślę, że jak tak przyjrzysz się każdej dziedzinie życia to zobaczysz, że te priorytety wcale nie są tak bardzo pokręcone. Że jedno z drugim jest bardzo powiązane. I póki rzeczywiście nie czujesz się źle, że wszystko stoi na głowie, to uszy do góry. Nie ma co się martwić!

    1. Jak to dobrze że Was mam, dziewczyny! Bardzo mądrze piszesz, Tino. To wszystko prawda.
      Myślę że moje rozterki wynikają stąd, że cierpię na jakieś lekkie „adhd” i miotam się między tym wszystkim co dla mnie ważne, a przy tym chyba mam skłonność do nadmiernego samokrytcyzmu. (Czy to nie zakamuflowana pycha?…).
      Pozdrawiam Was ciepło 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *