Jak zrobić kiszoną kapustę?

Moi Drodzy, ja wiem, że to nic wielkiego – zrobić kiszoną kapustę.

Perfekcyjna Pani Domu ma takie rzeczy w małym paluszku, ale dla mnie, tej Nieprefekcyjnej, jest to odkrycie podobne do odkrycia, że mogę i umiem (no dobra – prawie umiem) upiec chleb.

Przekonałam się, że kupowanie nie jest jedyną opcją, że dobre i zdrowe jedzenie to niekoniecznie jedzenie ze sklepu z etykietką „ekologiczne”, „swojskie”, „wiejskie”. Zresztą, i tak z takich sklepów nie korzystam, bo nie lubię ich szukać, a na dodatek jestem za skąpa, żeby płacić za „etykietkę”.

Ostatnio do stawania się lepszą gospodynią mobilizuje mnie… Tom Hodgkinson. Czytam jego kolejną książkę – „Stary wspaniały świat” – której potytuł „Praktyczny poradnik gospodarzenia, czyli sztuka dbania o samego siebie” mówi wiele o zawartości. Tytułowy stary wspaniały świat to świat sprzed ery przemysłowej, świat sprzed wielkich fabryk, koncernów, supermarketów, świat większej samowystarczalności.

Dla mnie stary wspaniały świat to dzieciństwo mojej Mamy. Jej Mama, a moja Babcia, hodowała kury, gęsi, krowy, świnie, owce. Sama robiła sery, przetwory, piekła chleb, sprawiała i skubała drób (robiła poduszki i pierzyny), przędła i dziergała z wełny (moi wujkowie też podobno byli mistrzami w dzierganiu rękawiczek!), wędziła i peklowała mięso, kisiła buraki i kapustę. Dzieci było siedmioro, a utrzymywali się z niedużego gospodarstwa. Babcia jednak była bardzo zaradna – umiała tak gospodarować, żeby nakarmić rodzinę, a nadwyżki sera, jaj, pierza i mięsa sprzedać na targu.

Jednym ze smakowitszych wspomnień mojej Mamy jest to o beczkach z kiszonymi burakami. Kiedy opowiadała, jak wspaniale było zanurzyć rękę w beczce i wyciągnąć soczystego, czerwonego buraka i jaki był pyszny, zawsze ślinka mi ciekła! Niesamowite, ale nigdy nie jadłam takich kiszonych buraków!

No cóż, przepis na kiszoną kapustę dostałam od Mamy. O przepis na kiszone buraki też ją w końcu poproszę.

A teraz do rzeczy, czyli jak zrobić kiszoną kapustę. Ściślej mówiąc, jak ja robię kiszoną kapustę.

A robię ją prostą, bez dodatków. Żeby zminimalizować straty w razie porażki, robię kapustę w litrowych słoikach, zamiast w kamionkowym naczyniu.

Biorę niedużą główkę kapusty, szatkuję ją w mikserze (och, jednak nowy wspaniały świat ma swoje istotne zalety), przerzucam do dużej miski, posypuję czterema łyżeczkami soli.

Z solą jest tak, że książki kucharskie podają ilość soli w gramach na ilość kapusty w kilogramach. Po pierwsze, nie mam wagi, a po drugie, przeliczanie gram soli na ilość łyżeczek i gram soli na kilogramy kapusty przekracza moje możliwości (sorry, Bubo z Bajdocji…), nawet z wykorzystaniem dodatkowych mocy przerobowych, czyli mózgów Rodzynka i Najstarszego.

Szoruję ręce i paznokcie i przystępuję do ugniatania kapusty (przypominam, że dawniej ugniatało się ją nogami). Gniecie się przyjemnie – kapustka chrupie w dłoniach aż miło. Gniotę i duszę, aż zacznie puszczać sok. Teraz mogę spróbować, czy jest dostatecznie słona. Musi być dość słona – za słona do jedzenia na surowo. Do kiszenia będzie w sam raz. W razie potrzeby – dosalam, znów ugniatam i mieszam.

Biorę litrowe słoiki i ładuję do nich kapustę. Ubijam mocno, najlepiej drewnianym ubijakiem, tak aby sok przykrył powierzchnię kapusty (ale bez przesady, rzecz jasna). Zakręcam słoiki i zostawiam w spokoju, najlepiej w ciepłym miejscu.

Zależnie od temperatury w domu, po około dwóch dniach kapusta zaczyna „gazować” i pachnieć, powiedzmy, odpowiednio. Kiedy to zauważam, nakłuwam kapustę. Robię to drewnianym patyczkiem. Nakłuwam powierzchnię kapusty aż do dna, odgazowując ją w ten sposób i napowietrzając. Potem znów zakręcam słoiki i zostawiam w spokoju na kolejne kilka dni.

Po tych kolejnych kilku dniach słoiki odkręcam i zostawiam uchylone pokrywki na jakiś jeden dzień. Kapusta jest gotowa po około tygodniu. Jest krucha, soczysta i naprawdę swojska. Niektórzy dodają do niej przyprawy – kminek albo majeranek.

Uff, długi mi się ten przepis zrobił. Niech Was to nie zmyli – zrobienie kiszonej kapusty to naprawdę łatwizna.

No to jeszcze raz, w skrócie:

Przepis na kiszoną kapustę w słoikach:

1. Szatkujemy kapustę.
2. Solimy solidnie i ugniatamy rękoma aż puści sok.
3. Przekładamy do słoików.
4. Jeszcze raz ugniatamy, bardzo mocno, drewnianym ubijakiem.
5. Zakręcamy słoiki.
6. Po ok. dwóch dniach odgazowujemy zawartość słoików nakłuwając ją (aż do dna) drewnianym patyczkiem.
7. Znów zakręcamy.
8. Czekamy, aż bedzie kwaśna, krucha i soczysta. Czyli około tygodnia. Ewentualnie przed upływem tego czasu jeszcze raz odgazowujemy słoiki odkręcając i uchylając pokrywki.

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża i mama trójki nastolatków: absolwenta liceum, licealisty i siódmoklasistki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię pisać (nie tylko bloga), spacerować, robić na drutach i szydełkować. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze. Jestem autorką dwóch książek o edukacji domowej: „Droga w nieznane? Edukacja domowa dla początkujących” i „Edukacja domowa niejedno ma imię. Mentorzy edukacji”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *