Jak to się robi w Ameryce? Wywiad z…

I jak tu nie wierzyć w „palec boży”? Przyjechali do nas pielgrzymi na ŚDM, z Ameryki, a jakże. Kowboje z Kansas, mówił Mąż. Może nam się jakiś homeschoolers trafi, mówiła Żona (czyli ja).

No i co? Trafił się! Przy powitalnej kolacji Mąż wspomniał, że praktykujemy edukację domową. Na to jakby nigdy nic dwudziestotrzyletni Caleb oświadczył, że ich Mama także uczyła ich w domu. Serce zabiło mi mocniej, co tu będę kryć. Nie to, żebym się zakochała czy coś, w końcu mężatką (niemłodą) jestem. Ale fakt, że nam, rodzinie edukującej domowo trafił się akurat chłopak po edukacji domowej, to jest to jakieś wydarzenie, prawda?

Byłabym ostatnią ofermą, gdybym tego wydarzenia nie wykorzystała. Prawdę mówiąc, pewnie bym tą ofermą została, gdyby nie Ania z podcastu Więcej niż edukacja. Ania napisała mi na Facebooku – „Zrób z nim wywiad!”.

No to zrobiłam. Proszę bardzo. Oto zapis naszej rozmowy:

Caleb, opowiadałeś już trochę o swojej rodzinie, ale proszę, przypomnij mi jeszcze raz: ile masz rodzeństwa? Gdzie mieszkacie?

Mam trzy siostry i sześciu braci, ja jestem siódmy. Mieszkamy w małym miasteczku na południe od Wichita, stolicy Kansas.

Ile lat ma Twoje najmłodsze i najstarsze rodzeństwo?

Najmłodsza siostra ma 15 lat, za kilka miesięcy będzie miała 16. Najstarszy brat ma 35 lat.

Chciałabym zadać Ci trochę pytań na temat edukacji domowej. W Polsce jeszcze jest to pewna nowość, a wiem że w Stanach to bardzo popularna forma nauczania i jestem ciekawa Twoich doświadczeń. Czy wszyscy, całe Twoje rodzeństwo byliście edukowani domowo?

W zasadzie tak. Tylko moi dwaj najstarsi bracia chodzili trochę do szkoły, ale potem mama zaczęła prowadzić edukację domową.

Czy wiesz dlaczego Twoi rodzice zdecydowali o tym, żeby prowadzić z Wami edukację domową?

Myślę, że motywacja była religijna. Rodzice chcieli uczyć nas o swojej wierze, o Bogu. W Ameryce nie uczy się religii w publicznych szkołach.

Rozumiem. U nas w szkołach publicznych jest religia, ale niektórym się to nie podoba. To dość kontrowersyjna kwestia. A przechodząc do następnego pytania. Tutaj w Polsce edukacją domową najczęściej zajmują się matki. Czy w Ameryce, w waszej rodzinie jest podobnie?

Tak! To mama była odpowiedzialna za naszą edukację domową.

Twój tata pewnie ciężko pracuje, żeby utrzymać tak dużą rodzinę?

To prawda, tata bardzo ciężko pracuje. Jest tynkarzem w firmie budowlanej.

Są różne style, modele edukacji domowej. Wiesz, niektórzy robią domową mini szkołę z klasą, ławkami i tablicą, niektórzy praktykują metodę montessori, inni unschooling. Jak to jest u Was?

Montessori akurat nie znam. Niektórzy korzystają z pomocy systemów edukacyjnych takich jak Seton. Można kupić od nich podręczniki, testy, które można rozwiązywać i wysyłać do nich, żeby dostać jakieś certyfikaty. My tego nie robiliśmy, ale sporo rodzin tak.

Fajnie, że są u Was takie firmy jak Seton. A czy mieliście jakiś codzienny plan zajęć w domu?

Jasne, próbowaliśmy! Nie zawsze to działało. Mama starała się robić lekcje według jakiegoś planu, mieliśmy też zalecane do przeczytania książki, na przykład religijne czy historyczne. Często było tak, że jednego dnia uczyliśmy się jednego przedmiotu, nazajutrz innego. Jeśli nie zrobiłem tego co miałem zaplanowane na dany dzień, wtedy robiłem więcej innego dnia – ale to nie był problem.

Wyobrażam sobie, że dla Twojej mamy było to trudne – organizowanie nauki dla starszych dzieci, kiedy ma się jeszcze kilkoro małych. Czy mieliście stały „rozkład jazdy” typu pobudka o ósmej, lekcje o dziesiątej?

(Śmiech) Tak, zazawyczaj na początku roku próbowaliśmy go mieć, a potem robiło się coś w stylu „ok, pozwolę mu pospać trochę dłużej, zrobię teraz coś z innego z młodszymi dziećmi”. Zazwyczaj na koniec roku wyglądało to inaczej niż na początku.

Rozumiem to doskonale (śmiech). W domu nie ma dzwonków jak w szkole – na szczęście. Chodziliście na jakieś zajęcia poza domem?

Tak, uprawialiśmy sporty, robiliśmy wycieczki – do zoo czy do jakiegoś muzeum. Przynajmniej raz w tygodniu gdzieś wychodziliśmy, w jakieś ciekawe miejsca poza domem.

Pomagaliście mamie w domu?

Ja akurat lubię gotować, więc pomagałem mamie w gotowaniu. Bracia i siostry pomagali przy praniu, sprzątaniu czy innych rzeczach.

Nie mieliście grafiku obowiązków?

Nie mieliśmy grafiku, ale mama organizowała to tak, że mówiła za co kto jest odpowiedzialny danego dnia. Dzieliła nas na grupy i każdej grupie przydzielała jakieś zadanie.

Co najbardziej podoba Ci się w edukacji domowej?

Bardzo lubię edukację domową! Nigdy nie byłem w szkole, więc trudno mi mówić o różnicach, ale w edukacji domowej najbardziej cenię sobie to, że byłem z rodziną. Moja edukacja i moja religia również były dla mnie bardzo ważne. Powiedziałbym, że bycie z moimi bliskimi było czymś naprawdę wspaniałym. To, że mogłem dorastać i być bliżej nich niż ktoś, kto spędza wiekszość dnia poza domem, z ludźmi spoza swojej rodziny.

Tak, też za to lubię edukację domową. A czy jest coś, co nie podoba Ci się w edukacji domowej?

(Śmiech) Powiedziałbym, że to samo – czyli fakt bycia wciąż z rodziną!

(Śmiech) Zgadza się!

Tak, to tak jak dwie strony tego samego medalu.

To piękne. Ok. Powiedz mi, czy młodzież w USA idzie wcześniej do pracy? I czy młodzież z edukacji domowej zaczyna pracować wcześniej od rówieśników?

Niektórzy pracują już w szkole średniej. W sklepach, restauracjach. Powiedziałbym, że większość ludzi dostaje swoją pierwszą pracę około szesnastego roku życia. Wiesz, przy takich pracach pomocniczych, jak na przykład wycieranie stołów czy zmywanie naczyń w restauracji to pracują nawet młodsi, piętnastolatkowie.

Musicie mieć pozwolenie rodziców?

Zazwyczaj tak.

Tutaj w Polsce musimy chodzić do szkoły do osiemnastego roku życia, a przecież nie wszyscy lubią się uczyć. Niektórych nauka nie fascynuje. Myślę, że byłoby lepiej dla nich, gdyby poszli do pracy.

U nas niektórzy pracują i jednocześnie chodzą do szkoły. Wiesz, pracują po szkole.

Więc nie ma to specjalnie związku z tym, czy jesteś w edukacji domowej czy nie?

Nie wiem czy jest to jakoś specjalnie powiązane. Ja i moi bracia wykonywaliśmy drobne prace zarobkowe w czasie roku szkolnego, także w godzinnach porannych, takie jak praca w ogródku. Więc mieliśmy możliwości prawdopodobnie większe, niż wtedy gdybyśmy chodzili do szkoły publicznej.

Pracowaliście też w wolontariacie?

Głównie w kościele, za pośrednictwem kościoła. W naszym mieście jest dom opieki dla starszych ludzi prowadzony przez kościół. Ludzie ci często jeźdżą na wózkach inwalidzkich, więc za pośrednictwem kościoła nieraz zwracano się z prośbą o pomoc wolontoriuszy, żeby pomogli zabrać tych starszych ludzi do muzeum czy zoo. Kolejna rzecz, możliwość jaką mieliśmy, to pomoc przy prowadzeniu młodzieżowych grup przy kościele.

Super sprawa. Masz jakieś hobby?

Lubię grać w siatkówkę. Tańczyć country two step. Spotkać się z przyjaciółmi, pograć w gry wideo.

Zapomniałam zapytać o egzaminy. Czy musieliście zdawać egzaminy?

Mama była za to odpowiedzialna. Mieliśmy raczej testy w ciągu roku, nie egzaminy. Nie było egzaminów na koniec roku. Jeśli ktoś uczy się w systemie typu Seton, to może zdawać egzaminy, żeby mieć świadectwa ukończenia szkół. My tego nie robiliśmy. Nie jest to obowiązkowe.

W Ameryce, jeśli nie idziesz programem takim jak Seton, gdzie dają ci dyplom po siedmiu latach nauki w domu, nie musisz zdawać egaminów, ale jeśli chcesz mieć dyplom średniej szkoły, żeby iść na studia, musisz zdać GED (Graduate Equivalency Diploma).

Potrzebujecie jakichś pozwoleń na edukację domową?

W Kansas nie, ale w kilku innych stanach, tak. Nie znam dobrze prawnych uregulowań*, wiem tylko to co zaobserwowałem i czego doświadczyłem. Ostatnio moja siostra wysłała swoje dzieci do szkoły katolickiej, ale później zdecydowała, że będą uczyć się w domu. Po prostu powiedziała w szkole, że zabiera dzieci do edukacji domowej.

Czy masz, miałeś przyjaciół z edukacji domowej w sąsiedztwie?

Niezupełnie w sąsiedztwie, ale w mieście mamy kilka organizacji (grup rodzin) edukacji domowej. We wspólnocie kościelnej mieliśmy pięć rodzin z edukacji domowej, z którymi się spotykaliśmy i przyjaźniliśmy. Przyjaźniliśmy się też z grupą homeschoolersów z katolickiej organizacji młodzieżowej w Wichita.

W Polsce rodzice czasami wynajmują korepetytorów dla swoich dzieci w edukacji domowej. Robiliście coś takiego?

Nie, ale wiem, że niektórzy organizują zajęcia, lekcje poza domem. Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś ze znajomych brał nauczyciela do domu, ale gdyby była taka potrzeba, pewnie możnaby to zorganizować.

Czy czułeś się kiedykolwiek dziwakiem albo outsiderem z tego powodu, że nie chodziłeś do szkoły?

Niekoniecznie. Ja osobiście może trochę tak, bo byłem bardziej nieśmiały niż moi bracia i siostry. Dziwnie było czasami iść do kościoła czy w inne miejsca, gdzie dzieci znały się ze szkoły. Często widziałem je pierwszy raz, więc trudno żebym był z nimi blisko. Za to byliśmy zaprzyjaźnieni z rodzinami z edukacji domowej.

Podobnie jest u nas. Czy chcesz żeby Twoje dzieci były edukowane domowo, o ile je będziesz miał?

Tak! Oczywiście zależałoby to też od mojej żony, pewnie musielibyśmy to przedyskutować. Mam nadzieję że się ożenię. Na pewno chcę się ożenić, mieć dzieci, bardzo chciałbym żeby uczyły się w domu. Wiesz, na razie nie mam nawet żony, więc ciężko to przewidywać, nie wiem jaka będzie moja przyszłość, ale na pewno miałbym takie marzenie żeby nasze dzieci mogły uczyć się w domu.

Czasem zastanawiam się nad możliwościami decydowania dzieci o edukacji domowej. Czy Wasi rodzice pytali was o to ?

Nie wiem, nigdy nie byłem o to pytany. Być może moi starsi bracia tak? Nigdy nie pragnąłem chodzić do szkoły.

Co robisz teraz w życiu?

Pracuję w firmie budowlanej.

Ostatnie pytanie. Jaki jest według Ciebie największy mit o edukacji domowej?

A! Wielu moich rozmówców, kiedy odkrywają, że jestem czy że byłem w edukacji domowej, mówi : „O ! Jesteś w edukacji domowej! Nigdy wcześniej o tym nie słyszałem.” I kiedy zaczynamy rozmawiać, okazuje się, że myśleli, że ktoś kto nie chodzi do szkoły jest bojaźliwy i siedzi samotnie w kącie, że nie jest zsocjalizowany. Tak, myślę, że to jest największy mit, socjalizacja. Znam różnych ludzi po edukacji domowej, zarówno nieśmiałych, jak i otwartych, ekstrawertyków.

Tak, zgadzam się. Sama znam ludzi po szkołach, którzy są bardzo nieśmiali, więc nie sądzę żeby ta otwartość zależała od stylu edukacji.

Właśnie! Wiesz, czasem rozmawiam z kimś i kiedy ten ktoś odkrywa, że jestem w edukacji domowej, jedno z częstych pytań brzmi: „O! A masz jakichś przyjaciół?! Masz w ogóle jakichś znajomych?! (śmiech) Rzeczywiście, muszę przyznać, że poza grupą rodzin edukacji domowej z kościoła, o której wspominałem, miałem bardzo mało przyjaciół. Ale tak – miałem ich, miałem przyjaciół.

Tak, no i miałeś swoją rodzinę. Dużą rodzinę.

O, tak.

Naprawdę ostatnie pytanie. Jak Twoja Mama dawała sobie z tym wszystkim radę? Pewnie powinnam zapytać ją osobiście?

Właściwie to nawet nie wiem czy ona sama wie. Nawet teraz, kiedy widzimy w kościele rodzinę z gromadką dzieci – wiesz – szóstka albo siódemka biegających wokoło dzieciaków – to mama mówi, że sama nie wie jak sobie z nami poradziła. Myślę, że była i jest bardzo silna.

Bóg dał jej siłę.

Pewnie tak!

Caleb, dziękuję Ci bardzo, bardzo za tę rozmowę!

 

*Znalazłam ciekawy dokument urzędowy na ten temat: Homeschooling In Kansas – Fact Sheet.

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża i mama trójki nastolatków: absolwenta liceum, licealisty i siódmoklasistki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię pisać (nie tylko bloga), spacerować, robić na drutach i szydełkować. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze. Jestem autorką dwóch książek o edukacji domowej: „Droga w nieznane? Edukacja domowa dla początkujących” i „Edukacja domowa niejedno ma imię. Mentorzy edukacji”.

5 komentarzy

    1. Chyba tak. Chcę posłać do szkoły i obserwować, jak się odnajdzie. Jeśli będzie zadowolony, będzie lubił szkołę i nie zauważę negatywnych zachowań, to zostawiamy go w szkole i tyle. Zwłaszcza, jeśli sama będę mieć zaufanie do nauczyciela i będę czuła, że wszystko jest OK. Jeśli będzie się czuć źle, my zauważymy jakieś złe wpływy i stwierdzimy, że nie odpowiada nam to, co się dzieje, wtedy planuję załatwić papierki i przenieść go do edukacji domowej. Nie wiem, czy to dobra decyzja. Ale od kiedy tak sobie ustawiłam wszystko w głowie, to mogę znowu spokojnie spać w nocy 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *