Jak piszą blogerzy?

Jak piszą blogerzy by Kornelia Orwat

Jak piszą blogerzy?

No jak to, jak? Normalnie. Idą do hipsterskiej kawiarni na mieście, zamawiają koktajl z karczocha, banana, jarmużu i nasion chia, pstrykają fotkę temu koktajlowi i sobie, wrzucają na insta, fejsa, pina, snapa, po czym otwierają komputer i piszą. Nie przeszkadza im rąbanka w tle, bawiące się dzieci w kąciku obok ani spocony, niezbyt hipstersko pachnący pies z drugiego „obok”.

Temat na artykuł mają zaplanowany już dawno, bo zwykle robią sobie rozpiskę tematów na kilka miesięcy w przód. Dwa artykuły na tydzień. Co najmniej. Na wakacje sobie nie pozwalają, skądże. To znaczy na wakacje jadą, oczywiście, ale na blogu tego nie widać. Mają zawczasu zaprogramowane na tenże ogórkowy czas artykuły typu wywiady z ciekawymi ludźmi, recenzje książek czy artykuły gościnne. Wakacje blogerów widać na instach, fejsach, pinach i snapach. Czytelnicy muszą być au courant co u blogera piszczy.

Bloger to w ogóle niesamowity człowiek, bo dokonuje ekwilibrystyki polegającej na tym, że robi jednocześnie dwie rzeczy: 1. Relacjonuje swoje życie na bieżąco w mediach społecznościowych. 2. Ma zaplanowane na tydzień a nawet na miesiąc wprzód, (a jakże!) gdzie jakie wpisy na te media „wrzuci”.

Jak piszą blogerzy?

Jak to jak? Normalnie. Wstają codziennie o piątej rano, piszą artykuły czy im się chce czy nie, bo wiadomo że natchnienie to wymysł dekadenckich poetów, a rzeczywistość skrzeczy, czyli że trzeba teksty wypacać, czyli pisać bez względu na pogodę, nastrój czy stan zdrowia swój i dzieci.

Z tego wypacania wychodzą niezłe teksty, tak między nami mówiąc. Naprawdę.

A natchnienie wcale nie jest wymysłem dekadenckich poetów. Naprawdę. Przychodzi często, tyle że zazwyczaj nie w porę. Przychodzi w porę gdy trza obiad gotować, pranie nastawiać, dzieciom poczytać albo chociaż na nie popatrzeć („Mamo!!! Patrz!!!”).

Żeby było jasne. To wstawanie o piątej rano to nie o mnie.

Jak piszą blogerzy?

Jak piszą? Nooo, normalnie. Siadają w tak zwanym międzyczasie z komputerem na kolanach i… Próbują udawać niewidzialnych, ale o nie! – Nie z nami takie numery! – myślą dzieci.

Mamo! Patrz!
Mamo! Jestem głodna!
Mamo! Zagrasz ze mną w planszówkę?!
Mamo! A mogę obejrzeć bajkę?
Mamo! Boli mnie brzuch!
Mamo! Gdzie jest jakaś temperówka?
Mamo! Nie widziałaś mojego tableta?

Blogerzy się oczywiście nie poddają, piszą, odpowiadają na pytania, piszą, proszą pierworodnego żeby zrobił siostrze kanapkę, piszą, trzymają rękę na bolącym brzuchu, piszą, mówią: – nie, teraz nie możesz obejrzeć bajki, piszą, mówią: – czy wy nigdy nie możecie odkładać swoich rzeczy na miejsce, piszą, wrzeszczą: – wynocha mi na dwór!

I kiedy dziatwa w końcu idzie, blogerzy padają wyczerpani na kanapę, a ich myśli krążą wokół wyrzutów sumienia połączonych z wściekłością na los, dzieci, i to głupie hobby, blogowanie. Nie mają już ochoty na pisanie. Mają ochotę na mocnego drinka.

A więc jak piszą blogrzy?

No, normalnie. Po nocach. Kiedy wreszcie wszyscy zasną, a przynajmniej udają że zasnęli. Ale… blogerzy nie znają dnia ani godziny, bo pozornie zaśnięte dzieci potrafią o godzinie 24.00 przywiać się jak duchy do blogerów pogrążonych w pisaniu, i, niemal przyprawiając blogerów o zawał serca, stanąć cichutko z tyłu i zakwilić: – Mamo… nie mogę zasnąć…

No więc, normalnie, po nocach. A potem snują się za dnia jak zombie, piją kawę za kawą i marzą o świętym spokoju, a najlepiej o drzemce.

A w końcu, po dwóch latach pisania po nocach mówią sobie: Basta! Dość nocy nieprzespanych! Dość!

I idą do tej kawiarni. Hipsterskiej. Na mieście. Zamawiają koktajl z… ups, przepraszam, zamawiają kawę i ciacho. A co!

I nawet tak bardzo nie przeszkadza im rąbanka w tle, hałaśliwe dzieci ani śmierdzący pies. W końcu to nie jego. Ani dzieci, ani pies.

Sponsorem artykułu jest Natchnienie, które… no, po prostu JEST. No. Istnieje. Zwyczajnie. Przychodzi nie w porę i każe pisać zupełnie co innego niż zaplanowano, ale i tak to dobrze, że JEST.

ps

Lubię hipsterskie kawiarnie. Cokolwiek by to „hipsterskie” miało znaczyć.

ps 2

To piszę ja, wielkomiejski szczur, który marzy o przeprowadzce na wieś sącząc kawkę w kawiarni (hipsterskiej lub nie).

ps 3

Właściwie tytuł tego tekstu powinien brzmieć: „Jak piszą dzieciaci blogerzy?”, ale nie czepiajmy się szczegółów, dobrze?

ps 4

Po napisaniu tego tekstu zrobiłam sobie rozpiskę – plan artykułów na kilka miesięcy w przód. W każdy wtorek – bum! – nowy artykuł! Tematów mam tyle, że wystarczy mi na najbliższy rok. Byle czasu i pieniędzy na te hipsterskie kawiarnie wystarczyło.

ps 5

Przepraszam za tę nieprzyzwoitą ilość post scriptum.


A jeśli chcecie fundnąć blogerce kawę, to będzie jej miło, tej blogerce!

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża i mama trójki nastolatków: absolwenta liceum, licealisty i siódmoklasistki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię pisać (nie tylko bloga), spacerować, robić na drutach i szydełkować. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze. Jestem autorką dwóch książek o edukacji domowej: „Droga w nieznane? Edukacja domowa dla początkujących” i „Edukacja domowa niejedno ma imię. Mentorzy edukacji”.

7 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *