Czy starość jest piękna?

Do rozważań na temat urody starości zainspirował mnie artykuł Joanny Bojańczyk w tygodniku „Do Rzeczy” (nr 22/121), zatytułowany „Moda dla starszaków”.

W artykule tym pada zdanie: „Starość nie jest piękna.”

Moim zdaniem starość z pewnością może być piękna. Ale może też być brzydka. Tak jak i młodość.

Kwestia „Czy starość jest piękna” zaintrygowała mnie jednak na tyle, że postanowiłam sprawdzić, co sądzi na ten temat wujaszek Google.

Oto co znalazłam:W 1980 roku Esther Vilar opublikowała książkę pod tytułem „Starość jest piękna”, w Teatrze Polonia zaś grana była (bodajże w 2008 roku) sztuka na jej podstawie.

Więc tak – są ludzie, którzy sądzą, że starość jest piękna. Właściwie powinnam na tym zakończyć wpis i iść przeczytać książkę Esther Vilar.

Tylko że… w pytaniu chodzi nie o stan jakim jest starość, nie o kondycję człowieka starego, tylko o urodę, o piękno ludzi starych. Czy człowiek stary jest piękny?

Wróćmy do Pani Joanny Bojańczyk, która pisze:

„(…) biznes mody cechuje przemożna, obsesyjna potrzeba zaskakiwania, szokowania. Szesnastolatki o gładkich twarzach stały się już nudne. Moda odkrywa zatem fenomen zmarszczek – próbuje się nimi zachwycać, zaklinając, że są piękne. Jednak czy zaklinanie pomoże? Starość nie jest piękna. Może starać się być godna, przeżyta w zdrowiu i w przyzwoitych warunkach materialnych. Piękna nie będzie, choćby nie wiem jak dobrze stylizowano ją do fotografii.”

W dalszych słowach autorka pisze o najnowszej kampanii reklamowej pewnej firmy modowej, która zatrudniła jako modelkę 81-letnią polską aktorkę, Helenę Norowicz.

Pani Bojańczyk, zresztą słusznie, powątpiewa w skuteczność takiej kampanii w kraju, gdzie najpopularniejszym salonem mody emerytek jest lumpex i gdzie moda, w pojęciu tychże emerytek, a także emerytów, jest czymś zarezerwowanym dla młodych.

W artykule znajdujemy analizę zjawiska polegającego na, powiedzmy, lansowaniu starości w świecie mody.

Autorka zastanawia się, czym jest ono spowodowane.

Czy wiekiem (podeszłym) samych sławnych projektantów haute couture?

Czy tym, że granice młodości coraz bardziej się przesuwają?

Czy tym, że populacja się starzeje i starsi ludzi stają się ważną grupą konsumentów, również modowych?

Czy tym, że reklamodawcy lubią szokować?

Oczywiście wszystkie te powody są prawdziwe.

A najprawdziwszym, jak mi się wydaje, jest tak zwana „srebrna ekonomia” czyli „silver economy”.

Ale mniejsza o powody. Dla mnie ważny jest efekt. Na początku stare twarze w sesjach modowych szokują. Z czasem coraz mniej, aż w końcu nam spowszednieją. Czy wtedy też będą nam się wydawać brzydkie, przepraszam, niepiękne?

Czy jednak kwestia tego czy coś wydaje nam się ładne lub brzydkie nie jest kwestią przyzwyczajenia?

Zgodzę się, że modne w latach osiemdziesiątych fryzury „na barana”, czyli trwała ondulacja na krótkich włosach nie mogła być piękna, choćby nie wiem jak człowiek się przyzwyczajał. Ale spodnie dzwony czy męskie koszule z długimi kołnierzykami i szerokie krawaty? Powrót dzwonów przeżywamy już po raz któryś i to czy są piękne czy nie, to rzecz gustu. Albo przyzwyczajenia.

Czy stare przedmioty i domy wydają nam się brzydkie?

Też rzecz gustu. Ja na przykład, w przeciwieństwie do mojego męża, uwielbiam stare przedmioty i domy. Pewnie dlatego, że jestem sentymentalna i lubię wyobrażać sobie czasy świetności tych rzeczy. Poza tym, podoba mi się, że nie są takie wymuskane, nieskazitelne.

Dla mnie są one piękne w swej starości. Podobnie ze starymi ludźmi.

Dla Pani Bojańczyk nie są piękni. Dla mnie są. I wbrew powiedzeniu „de gustibus non est disputandum”, uważam, że trzeba o gustach dyskutować.

Bo gusta można kształtować.

Dlatego bardzo mnie cieszy fakt, że popularne media zaczynają kształtować gusta przyzwyczajając publiczność do widoku eleganckich starszych pań na pokazach mody czy w kampaniach reklamowych.

Bo ileż można zaklinać rzeczywistość, pokazując „odmłodzone” Marylę Rodowicz czy Tinę Turner, podczas gdy są to już babcie? (Choć trzeba przyznać, że akurat Tina to odmładzanie nosi z klasą.) Natomiast pokazanie Pani Heleny Norowicz w sesji takiej jak ta zaklinaniem rzeczywistości przecież nie jest.

Bo Pani Norowicz wygląda naturalnie, pięknie. Tak pięknie jak staruszka może wyglądać. Jej siwe włosy są piękne i zmarszczki też. Bo są prawdziwe.

A czy Pani Danuta Szaflarska nie jest piękna? Spójrzcie na jej zdjęcia na stronie Teatru Rozmaitości, w którym pracuje.

Jasne, że pięknej kobiecie łatwiej pozostać piękną na starość. Można też, niestety, być brzydkim za młodu. Ale starość sama w sobie potrafi być piękna.

Jednak domyślam się, co może budzić niesmak. Mianowicie zdjęcia staruszek wystylizowane tak, jakby były zdjęciami młodych kobiet.

To znaczy – zostawiamy zmarszczki i siwe włosy, ale ubieramy i pozujemy jak młodą kobietę. Czasem ten kontrast – dysonans budzi mieszane uczucia. Czyżbyśmy się przyzwyczaili do nobliwych staruszek w chustkach (albo beretach, nie daj Boże moherowych) na głowie?

A faktem jest, że czujemy się i wyglądamy coraz młodziej, mimo wieku.

Czterdziestka stuka, włosów siwych przybywa, a figura jeszcze niczego sobie i zmarszczek niewiele. Co robić? Farbować włosy i udawać, że to trzydziestka nam stuknęła? Czy wzbudzać respekt siwizną, wszak dawniej uznawaną za oznakę doświadczenia i mądrości?

Trafiłam kiedyś przypadkiem na stronę Grey is OK. Oglądałam i oglądałam te „transitions”, czyli zdjecia relacjonujące powrót z włosów farbowanych na siwe. Początkowo chciałam krzyczeć: Wyglądacie staro w siwych włosach! Farbowane was odmładzały! Ale im dłużej oglądałam, tym większe piękno dostrzegałam w tych dojrzałych kobietach. Przyzwyczaiłam się do ich widoku, a raczej odzwyczaiłam od myślenia, że TYLKO młode jest piękne. Co się nam dotychczas wmawiało w mediach i reklamach, a co się chyba zaczyna zmieniać.

Silver economy, a jakże!

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża i mama trójki nastolatków: absolwenta liceum, licealisty i siódmoklasistki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię pisać (nie tylko bloga), spacerować, robić na drutach i szydełkować. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze. Jestem autorką dwóch książek o edukacji domowej: „Droga w nieznane? Edukacja domowa dla początkujących” i „Edukacja domowa niejedno ma imię. Mentorzy edukacji”.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *