Co jest piękne w edukacji domowej… część druga

Co jest piękne w edukacji domowej 2 by Kornelia Orwat

Jeden z pierwszych artykułów na tym blogu („Co jest piękne”) mówił o tym, co jest piękne w edukacji domowej.

W przededniu nowego roku szkolnego nasunęły mi się kolejne refleksje na ten temat.

A więc – co jest piękne w ED:

1. To, że nie musimy dzieciom kupować wyprawek szkolnych.

Kredki, nożyczki, farby i piórniki nie przeterminowały się automatycznie wraz z nastaniem nowego roku szkolnego, a wyścig w stylu „kto ma fajniejszy i modniejszy plecak” nie ma racji bytu.

2. To, że nie musimy kupować podręczników.

Co nie znaczy, rzecz jasna, ze nie możemy tego zrobić, kierując się swoimi potrzebami i upodobaniami.

3. To, że nie musimy płacić różnych wpisowych, komitetów rodzicielskich i innych tego typu składek.

Możemy za to kupić np. roczne bilety do ZOO i do CNK.

4. To, że nie musimy chodzić na zebrania rodzicielskie i angażować się w szkolne problemy typu „Pani od przyrody robi za często klasówki” lub „Łukasz z trzeciej be dokucza Antkowi z drugiej a”.

Co nie znaczy, rzecz jasna, że nie angażujemy sie w problemy typu „Gwiazda dokucza Rodzynkowi”.

5. To, że możemy razem z dziećmi zdecydować, na jakie zajęcia i lekcje będą chodzić.

Okazuje się że nasze dzieci dobrze wiedzą czego chcą – a jeszcze lepiej – czego nie chcą – i nie ma żadnego „Eeee, nie wiem co wybrać”.

6. To, że dzięki ED dokonuję dziwacznych odkryć na temat tego, co nie jest piękne w chodzeniu do szkoły.

Otóż niedawno pogrążałam się w otchłani czarnych myśli. Uświadomiłam sobie jakąż to jestem denną matką i jeszcze denniejszą gospodynią (bo nie umiem się zorganizować i nic mi nie wychodzi) i doszłam do wniosku, że winę za to ponosi – jakżeby inaczej – SZKOŁA.

Bo gdy przez 16 lat uczęszczałam do szkół tudzież szkółek zwanych dla niepoznaki studiami, nie musiałam zawracać sobie głowy organizacją czasu i pracy. Miałam plan lekcji i zajęć do którego jako tako się stosowałam i byłam zwolniona z planowania „Co dzisiaj będę robić i w jakiej kolejności?”. Szkoła decydowała za mnie.

Jasne, zawołacie, to ciesz się teraz kobieto wolnością i swobodą w robieniu tego co i jak chcesz robić. No właśnie… tyle że wolność jest dla tych, którzy umieją z niej korzystać…

A jak można umieć korzystać z wolności jeśli się jej na dobrą sprawę przez sporą część życia nie zaznało?

Drugim efektem ubocznym uczęszczania do szkół jest brak czasu i okazji do nabycia umiejętności potrzebnych do bycia dobrą matką i gospodynią.

Tak! To nie umiejętność robienia kariery jest kobietom – żonom – matkom (a jako mama ED odczuwam to wyraźniej) potrzebna najbardziej, tylko umiejętność efektywnej i bezprzemocowej komunikacji i umiejętność zarządzania przedsiębiorstwem zwanym domem i rodziną.

I chyba nie muszę nadmieniać, że przedmiot szkolny pt.: „Przygotowanie do życia w rodzinie” tego nie uczy?

A wracając do tematu – ostatnie i najpiękniejsze:

7. Piękne w ED jest to, że nie musimy wstawać skoro świt. Nie musimy się też ciągle śpieszyć.

(O tak! Dobrze jest to sobie przypomnieć przed zaplanowaniem tysiąca interesujących i kształcących zajęć dla naszych dzieci!)

Pamiętacie wiersz Danuty Wawiłow „Szybko”?

„(…)
A ja chciałbym przez kałuże
iść godzinę albo dłużej,
trzy godziny lizać lody,
gapić się na samochody
i na deszcz, co leci z góry,
i na żaby, i na chmury,
albo z błota lepić kule
i nie śpieszyć się w ogóle…

Chciałbym wszystko robić wolno,
ale mi nie wolno…”

12 maja 2016. Z perspektywy czasu widzę, że zapomniałam napisać o naprawdę najważniejszym. Najpiękniejsze w edukacji domowej jest fakt bycia razem, w rodzinie! Dzięki ED mamy czas rozmawiać, bawić się, uczyć, kłócić, walczyć… w bezpiecznych warunkach rodzinnych. To najcenniejszy kapitał na całe życie.

23 sierpnia 2016. Z kolejnej perspektywy (i dzięki Calebowi z którym przeprowadziłam niedawno wywiad) widzę, że to, za co kocham edukację domową sprawia, że jej nieraz nienawidzę. Tak to jest, że miłość z nienawiścią to dwie siostry nierozłączki. Ha! Mam pomysł na nowy artykuł!

***

No właśnie. Jest. Artykuł zatytułowany „Wady i zalety edukacji domowej”. Zapraszam!

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża i mama trójki nastolatków: absolwenta liceum, licealisty i siódmoklasistki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię pisać (nie tylko bloga), spacerować, robić na drutach i szydełkować. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze. Jestem autorką dwóch książek o edukacji domowej: „Droga w nieznane? Edukacja domowa dla początkujących” i „Edukacja domowa niejedno ma imię. Mentorzy edukacji”.

5 komentarzy

  1. Witam pani Kornelio,
    w ostatnim tygodniu, w związku z przedłużającą się epidemią i nauką zdalną, zaczęłam obawiać się o rozwój emocjonalny moich pozbawionych szkoły dzieci. Dzieci w zwykłych placówkach – pierwsza klasa podstawówki i technikum informatyczne. Zastanawiam się jak wpłynie na nich ta przymusowa sześciomiesięczna izolacja od szkoły. Dzieci towarzyskie, tęsknią bardzo. Szczególnie w przypadku młodszej pewnie poczyni to jakieś zmiany w psychice, nie wierzę, żeby odbiło się to bez echa. I w takim czasie znajduję Pani blog o edukacji domowej. Zastanawiam się, co jest nie tak w moim myśleniu, skoro ED jest taka dobra. Pierwszy raz chyba trafiłam na bloga tak skoncentrowanego na ED. Zawsze zastanawiam się, co kieruje twórcami takich blogów i dochodzę do wniosku, że zachęcanie ludzi do podjęcia takiej edukacji. Wydaje mi się też, że ED jest ściśle związana z naciskiem na wychowanie chrześcijańskie i staraniem się, aby dzieci nie spotykały się z zachowaniami odbiegającymi od nauki Kościoła. Jako rodzic i raczej przeciwnik ED (no może poza przypadkami losowymi) chciałabym zapytać – niezłośliwie – o pewne pobudki kierujące rodzicami wybierającymi taki sposób życia.

    1. W jaki sposób dzieci spotykają się z rówieśnikami (nie mam na myśli rodzeństwa)? Moje towarzyskie dziecko miałoby problem ze spotkaniami z dziećmi poza szkołą. Każdy ma swoje sprawy i znajomych. Mieszkam na dużym osiedlu i nie wiem, czy pozwoliłabym mojemu dziecku bawić się z kimś, kto nie chodzi do żadnej szkoły. Inni też pewnie patrzyliby podejrzliwie na takie dziecko.
    2. Jakie są zadania mamy w ED? Wszyscy tacy rodzice podkreślają, że dzieci uczą się same. Czy w tym czasie mama ma wolne?
    3. Czy dzieci mają codzienną porcję sportu? Moja ośmiolatka codziennie w szkole pływa lub gra w zabawy z piłką na sali gimnastycznej, które uwielbia.
    4. Czy dzieci są przygotowywane do prac zespołowych? U nas pierwszoklasistom sprawia problem wykonanie budowli z tektury w grupach pięcioosobowych. Nie dlatego, że jest to trudne, tylko dlatego, że ciężko dojść do porozumienia z pięcioma osobami spoza rodziny. Czy ED tego uczy?
    5. Czy uczeń technikum informatycznego miałby możliwość codziennej dyskusji o sprawach komputerowych? Wiem, że są fora tematyczne, ale to nie to samo. Możliwość wymiany szybkiej opinii jest bardzo ważna w dzisiejszych czasach.
    6. Czy dziewczynka wychowywana na ED ma jakieś zadania zawodowe w swoim dorosłym życiu oprócz tworzenia rodziny? Nie chcę się czepiać, ale mnóstwo osób w moim otoczeniu potrafi tworzyć szczęśliwe rodziny, a nie uczyli się w ED. Ten argument Pani jest dość dziwny.
    7. W jaki sposób starsze nastolatki poznają swoje sympatie?
    8. Z jaką ilością dorosłych dzieci mają codzienny kontakt, oprócz rodziców?
    9. Czy rodzice z edukacji domowej naprawdę myślą, że inni rodzice nie mają czasu na wycieczki, czytanie książek, wizytę w CNK, kinie i innych takich? Wszyscy moi znajomi mają, nie wiem o co chodzi. Mamy też czas w tygodniu na chodzenie po kałużach i spotykamy wiele innych dzieci, które to robią.
    10. Czy dzieci wychowywane w „bezpiecznych warunkach rodzinnych” będą umiały walczyć w dorosłym życiu?
    11. Czym będzie się zajmować mama, której dzieci wyjdą z ED?
    12. Dzieci wychowywane w rodzinach, gdzie oboje rodziców pracuje, uczą się przez obserwację rodziców – codzienną pracę, posiłki, spędzanie wolnego czasu. Czego uczy się nastolatka od matki uczącej ją w systemie ED? Przecież nastolatka uczy się sama. Więc obserwuje matkę nic nie robiącą cały dzień? Chyba, że matka pracuje a dzieci samopas w domu. Nie rozumiem tego.

    Takie pytania nasuwają mi się w tej trudnej epidemiologicznie sytuacji.

    Pozdrawiam,
    Ewa

    1. Witam.
      Mój blog jest skoncentrowany na edu domowej bo jest właśnie o… edukacji domowej (tak jak blogi o modzie są o modzie) i absolutnie nie powstał po to, by do niej zachęcać, ale po to, by wyjaśniać czym jest edukacja domowa dla osób nią zainteresowanych. A także po to, po co powstają blogi (bo komuś SIĘ CHCE pisać bloga). Edukacja domowa na pewno nie jest dla wszystkich i trudno ją zrozumieć, jeśli się jej nie spróbuje. Poza tym zadała Pani tak dużo pytań, że trzebaby napisać książkę, żeby na nie odpowiedzieć. Kilka takich książek już powstało. Jeśli jest Pani zainteresowana, zapraszam do pobrania mojego bezpłatnego e-booka, w którym je przedstawiam („11 książek ważnych w edukacji domowej”). Pozdrawiam

    2. Pani Ewo, jednak przemyślałam sprawę i postanowiłam, że odpowiem na Pani pytania w specjalnym artykule, który planuję na piątek 8 mają. Zrobię to dlatego że pytania te wpisują się w coś co nazywam „mitami na temat edukacji domowej” a wynikają zwyczajnie z niewiedzy. Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *